
Początek września 1334 roku zapadł w pamięć całej krainie — znamienny atak na Werbin, który przerodził się w długotrwałą batalię, był skutkiem działania sił o nieznanym pochodzeniu. Zjednoczeni pod wpływem mrocznej magii orkowie, a wraz z nimi gobliny i wspierające je jednostki, przeprowadzili wielkoskalowe oblężenie. Finalnie odniesione zwycięstwo Werbin dowiodło nie tylko bohaterstwa obrońców i skuteczności wysiłków włożonych przez władze miasta w celu jego zabezpieczenia, lecz przede wszystkim wartości współpracy — gdyż tę podjęto na wielką skalę.
Zasadzka we włościach rodu Kruzo
Na kilka tygodni przed atakiem lokalna Straż dostrzegła w okolicznych lasach niepokojące ruchy orków. Z tego względu podjęto prewencyjne przygotowania militarne oraz rozwieszono ogłoszenia, poszukując najemników do wzmocnienia sił. Tych znalazło się wielu; wojownicy, łucznicy, magowie i inni, reprezentujący wiele różnych fachów, odpowiedzieli na wezwanie.
Utworzyli oni specjalny oddział, który — ze względu na jego wszechstronność — posłano jako zwiad do Bramy Północy i dalej, do włości rodu Kruzo. Tam po raz pierwszy starli się z czerwonymi goblinami, uzbrojonymi w wysokiej jakości broń palną. Dzięki doświadczeniu połączonemu z dobrą taktyką najemnikom udało się zająć dogodną pozycję wewnątrz lokalnych zabudowań, odeprzeć atak, a następnie powrócić do miasta uniknąwszy odcięcia drogi. Jak się później okazało było to częścią planu nieprzyjaciela, który zakładał wywabienie, a następnie okrążenie i zabicie najemników — postrzeganych jako najbardziej nieprzewidywalnych i niebezpiecznych.
Prawdziwości tego założenia dowiedli oni bardzo szybko. Gdyby nie ich wsparcie, już pierwszy atak orków skończyłby się poniesieniem znacznych strat przez Straż Werbin. Kiedy napastnik próbował sforsować bramę, Soll Węglobrody zeskoczył z murów i własnoręcznie pokonał łącznie ok. dwa tuziny orków. Wkrótce dołączyli do niego współtowarzysze, zmuszając nieprzyjaciela do odwrotu.
Co więcej, wówczas po raz pierwszy zauważono wpływ nieznanej, mrocznej mocy, która zupełnie zdestabilizowała aurę astralną w okolicy. Uniemożliwiło to zarówno funkcjonowanie Zakonu Planu Astralnego, jak i teleportację przez magów — nawet na krótkich dystansach. Jednocześnie siły orków i goblinów otoczyły miasto ze wszystkich stron, co skutecznie odcięło Werbin od reszty krainy.
Pierwsze problemy obrońców
Miasto było przygotowane na atak, lecz niekoniecznie na oblężenie. Sytuacja przez pierwsze dni była stabilna, jednak w obrębie murów znajdowało się więcej osób, niż początkowo zakładano. Tłok łączył się z problemami dotyczącymi zasobów, osobistych potrzeb czy choćby miejsca do odpoczynku. Władza administracyjna ledwie nadążała z realizacją najważniejszych zadań, a dodatkowych trudności nastręczyła nagła niedyspozycja kapitana Straży.
Jeden z magów podjął udaną próbę ucieczki z miasta w celu zaalarmowania Karka-han oraz przekazania wieści z wewnątrz. W ten sposób przekazano informację o 600 orkach, którzy okrążyli Werbin. Siły nieprzyjaciela były też zaskakująco dobrze zorganizowane. Orkowie stosowali złożone taktyki i skutecznie tworzyli różne formacje. Wsparcie techniczne goblinów pozwoliło natomiast na skonstruowanie trebuszy.
W trwającym tak impasie pojawiła się pierwsza nadzieja — ze wsparciem do miasta przybył funkcjonariusz NOC, Rothen Termus, zwiadowca i medyk. W pobliżu Werbin wywołał zamieszanie, które wykorzystali członkowie Arbor Vitae, niszcząc balistę przeciwnika oraz przechwytując Nocarza.
Nadejście posiłków z Karka-han
Kilka dni później zorganizowano w Karka-han wyprawę, której celem miało być dostarczenie zapasów i wsparcia dla Werbin. Pod patronatem Zakonu Białej Róży i Gildii Kupieckiej zgromadzono najemników, do których dołączyli żołnierze z Nithal, z własnym inwentarzem i medykamentami. Wraz z paladynami udali się oni w pobliże Bramy Północy. Zakonnicy pozostali na bezpiecznych pozycjach, skąd wypatrywali ustalonego wcześniej sygnału, jako łącznicy pomiędzy oblężonym miastem a Karka-han.
Pozostała grupa, dźwigając zapasy, ruszyła w kierunku Werbin pod dowództwem gen. Materiosa Dragoniusa. Wykorzystując ukształtowanie terenu, w ukryciu przedostali się oni w okolice starej kuźni, po drodze zabijając kilku orków. Dopiero na przedmieściach Werbin wywiązała się krótka, otwarta walka, w której nikt ze wspierających nie ucierpiał. Dotarli oni do miasta, gdzie sierż. sztab. Riveth Midaven nadała sygnał świetlny dla oczekujących go zakonników.
Był to znak, że wyprawa zakończyła się powodzeniem, a miasto dalej walczy. Zakon Białej Róży, stacjonujący na skraju Bramy Północy i Skalistej Wyżyny, użył katapulty do wystrzeliwania małych pakunków. Te spadały na Werbin, dostarczając dodatkowe zapasy — żywność, środki medyczne i cukierki — dla podniesienia morale obrońców.
Zmiana strategii obronnej i odsiecz z Thuzal
Dzięki przybyłym posiłkom miasto wyraźnie się ożywiło. Sytuacja wyglądała na stabilną, jednak nadciągały kolejne zagrożenia. Zwiadowcy zauważyli wzmożoną aktywność Wilczego Plemienia oraz krasnoludów z Margorii. Choć ci mieli powody do zaatakowania Werbin ze względu na historyczne zatargi, to pojawiały się jednak hipotezy o bezpośrednim wpływie mrocznej mocy, która zdawała się być spoiwem dla wciąż rosnących sił nieprzyjaciela.
Wobec powyższych informacji zwołano generalne zebranie mające na celu ustalenie dowództwa na czas zagrożenia. Dowódcą obrony mianowano Radneraka „Obrońcę”, a zwierzchnikiem operacji poza miastem Materiosa Dragoniusa. Ponadto Nocturnus Oris Custodia powierzono dbanie o przepływ informacji w mieście, jak również ich ochronę.
Ustalono plan operacyjny na najbliższe dni, zakładający między innymi zniszczenia trebuszy, zanim te osiągną zdolność rażenia miasta. Tego wieczoru zauważono na niebie także sygnały świetlne, nadawane przez oddział wyzwoleńczy Thuzal pod dowództwem Anwarda. Zajęli oni pozycję w Górach Zrębowych, tworząc tam tymczasowy fort. Jak się potem okazało, było to kluczowe do rozbicia sił pomocniczych Wilczego Plemienia oraz Krasnoludów.
Obrona przez atak
Z rozkazu gen. Dragoniusa przeprowadzono akcję sabotażową, w której udział wzięli Aerthonius Dragonius oraz Victor Cane. Początek był trudny, gdyż wybuchowe pociski nie odwróciły uwagi przeciwnika w sposób, którego się spodziewano. Ostrzał jednak kontynuowano, co pozwoliło Aerthoniusowi przedostać się pod samą barykadę, gładząc przy tym wielu orków. Victor z kolei spotkał Azoneia Marnarath-Wyrda, również najemnika, któremu wcześniej nie udało się dotrzeć do miasta i skrył się w lesie. Wspólnie z nim przedostali się głębiej na teren nieprzyjaciela, kiedy ten usiłował przeprowadzić szturm na miasto. Zaskoczone i sprowokowane przez obrońców siły wroga musiały z nimi stoczyć walkę przed murami Werbin — przynajmniej do czasu, gdy Aerthonius skutecznie podłożył ładunki wybuchowe pod cel. Eksplozja nie tylko poważnie uszkodziła trebusz, lecz także zabiła wielu orków i zdezorientowała pozostałych. W tym czasie okrążona została jednak pozostała dwójka sabotażystów. Victorowi udało się wycofać do miasta, jednakże Azonei zginął podczas walki z wieloma orkami jednocześnie. Kiedy opadł z sił przez wykorzystywanie silnej magii, zabił go szaman przeciwnika, następnie przemieniając w lisza.
Choć sabotaż opóźnił uzyskiwanie przez wroga przewagi strategicznej, jak również pozwolił na zlikwidowanie wielu jego jednostek, tak jednak nie mógł zagwarantować długotrwałego spokoju.
Oblicze dalszych starć
Sytuacja nie była najlepsza, a pojedyncze zwycięstwa w potyczkach nie wystarczały do odparcia zagrożenia. Miejskie mury obsadzono doświadczoną, acz nieliczną załogą Straży, jak również najemnikami o różnych umiejętnościach, w tym magicznych. W późniejszym czasie miasto wspierali także cywile. Ich zasoby były jednak ograniczone, a na przybycie wsparcia ze wschodu było jeszcze za wcześnie. Zbyt duża liczba jednostek przeciwnika, wykorzystujących ukształtowanie terenu dla wzmocnienia swej przewagi, groziła poniesieniem zbyt wielkich strat.
Główny korpus sił wroga stanowili czerwoni orkowie. Więksi, silniejsi, brutalniejsi od ludzi; dobrze opancerzeni, wyposażeni zarówno w broń białą, tarcze, jak i łuki. Dysponowali także potencjałem magicznym, choć stosunkowo prostym. Gobliny zapewniały głównie zaplecze techniczne, lecz ich broń palna była poważnym zagrożeniem, z którym obrońcy musieli się liczyć. Jednak najstraszniejsi byli Szarzy Orkowie wraz z ichnią królową Lusgratherą, która wypowiedziała wojnę rodzajowi ludzkiemu. Dysponowali oni bowiem mroczną magią o niezrozumiałej sile oraz skali. Potrafili między innymi masowo wskrzeszać trupy swoich wojowników. Samej królowej towarzyszyła także Czarna Gwardia — elitarna, ciężko uzbrojona jednostka piechoty.
W takim układzie sił miasto kontynuowało działania obronne.
Ostatnie trzy dni oblężenia
Trud walki był bardzo dotkliwy przez cały czas trwania oblężenia, jednakże swoje apogeum osiągnął pod sam koniec, w trzech ostatnich dobach. Pierwszego dnia atak na Werbin przypuściła armia Morthena pod jego osobistym dowództwem. Prowadzono ostrzał bronią palną oraz ponownie spróbowano sforsować bramę, która została znacząco uszkodzona. W związku z tym w mieście wykopano wilczy dół, który miał stać się kolejną linią obrony.
Drugiego dnia atak prowadzony był przez orczych magów: szarych i czerwonych. Towarzyszyło im wsparcie nieumarłej piechoty. Obrońcy także wykorzystali swój znaczący arsenał zaklęć, skutecznie odpierając natarcia — choć w tem czasie po stronie Werbin śmierć poniosło wielu z nich.
Trzeciego dnia los miasta zawisł na włosku. Ponoszący straty nieprzyjaciel rzucił do walki wszystkie pozostałe siły. W bezpośredniej bitwie brał udział Burkog, dowódca czerwonej armii. Gobliny aktywnie ostrzeliwały mury miejskie z wykopanych umocnień. Czarna Gwardia Królowej pozostawała w pierwszym szeregu, niezrównana i brutalna. Do ataku przygotowane było także Wilcze Plemię, które częściowo zdołało przedostać się pod miasto. Awangarda szarych orków prawie zdołała wedrzeć się do miasta, kiedy to upadła brama. Po stronie Werbin do dramatycznej walki stanęła reszta żołnierzy, cywili i najemników, pod bezpośrednim dowództwem Radneraka.
Znaczącą rolę odegrały w tych dniach siły Karka-han, które wykorzystały osłabienie obrony na wschodzie od Werbin. Sforsowawszy umocnienia Bram Północy, oflankowali wroga z wykorzystaniem sił konwencjonalnych i magów. W ostatecznym wyparciu nieprzyjacielskich sił, przede wszystkim Wilczego Plemienia, znaczącą rolę odegrało wsparcie z Thuzal.
Werbin wytrzymało.
Wielką radość zwycięstwa przyćmiewały reperkusje
Oblężenie miasta zakończyło się 2 października 1334 roku. Werbin straciło wiele zasobów oraz ludzi, a pozostali mieszkańcy byli wycieńczeni fizycznie i psychicznie. Krajobraz dookoła pozostawał przykry, jak każdy widok po bitwie. Zwłoki wszystkich ras zaczynały gnić, zniszczone drzewa sterczały pokracznie, zwierzęta omijały pobliskie lasy, przez co panowała tam nienaturalna cisza.
W ciągu następnych miesięcy wszystko powoli wracało do normalnego stanu. Teren został oczyszczony, co w praktyce oznaczało pozbycie się wszelkich pozostawionych pniaków oraz wykrotów. Polegli zostali pochowani na nowym cmentarzu na Wrzosowiskach. Wilczy dół zachowano jako środek zapobiegawczy na przyszłość. Terytoria orków są obecnie obserwowane i nic nie wskazuje na to, by podobna sytuacja miałby się powtórzyć. Faktem jednak jest, że plan astralny dookoła Werbin nadal pozostaje zaburzony.