Wieść o przybyciu sławnego cyrku TomToma de Vere do Karka-han niosła się po krainie już od dłuższego czasu. Nic więc dziwnego, że 18 sierpnia plac Perły Północy był wypełniony po brzegi zarówno obywatelami miasta, jak i przybyszami najróżniejszej maści z niemal każdej części Margonem. Przedstawienie zaczynało się o godzinie osiemnastej, a o zainteresowaniu mieszkańców krainy świadczyć mógł fakt, że centralna część miasta wypełniona była po brzegi już jakiś czas przed rozpoczęciem. Rozstawiono stoliki, a miejsca do siedzenia zapewniały zarówno stołki z Karczmy pod Złotą Wiwerną, jak i mnogość drewnianych skrzyń oraz beczek, które były wystarczającym środkiem zastępczym. Z kolei jadło i napitek zapewniał Barbarer ze swojego stanowiska przy wejściu do tawerny.
Gdy zegar miejski wybił odpowiednią godzinę, na scenie pod ratuszem pojawił się nie kto inny, jak sam TomTom de Vere. Opowiedział on kilka słów na temat swojego cyrku, dzięki nienagannej dykcji i retoryce wzbudzając emocje wśród tłumu jeszcze przed samym pokazem. Na pierwszy ogień rzucono znanego już fanom trupy Tobiego i jego krótką prezentację, której celem było coś niewiarygodnego - przeciśnięcie się przez pierścionek lub obrączkę całym ciałem. Gdy pewien mężczyzna z widowni zaoferował stosowną biżuterię, przystąpiono do dzieła. Toby wyginał się nienaturalnie, upychając kolejne członki przez pierścionek. Chociaż nie odbyło się to bez oporu, artysta przepchnął po kolei ręce, nogi, tors i głowę. Wtem, miny obserwatorów przybrały wszelkie ekspresje wyrażające strach, twrogę czy zdziwienie, gdy okazało się, że Szkieletor stracił dech podczas przeciągania szyi przez ozdobę. W końcu jednak i z tym sobie poradził. Nagrodzony głośnymi brawami pozostał na scenie, gdy TomTom zapowiadał już następny pokaz - osła oraz psa przemawiającego ludzkim głosem. Zaraz po tym cichy stukot kopyt uciszył rozochoconą widownię, a na środku stanęły wspomniane dwa zwierzaki. O ile ten drugi tylko szczekał, tak ten pierwszy wpadł ze swoim "dzień dobry" i zaczął po prostu rozmawiać. Nie miał jednak przygotowanego planu - temat jego monologu zmieniał się kilkukrotnie podczas występu, co wskazywało na improwizację. Nie wyglądało jednak na to, by zabawiali oni publiczność przez dłuższy czas, gdyż, choć przekomiczne i przedziwne było słuchanie wywodów osła, to jednak najwidoczniej nie porwał on tłumu. Zszedł zatem ze sceny pośród ogólnej konsernacji, przełamanej jednak kolejnym punktem programu. Wystąpił bowiem Xian - mistrz kukiełek pochodzący z Wysp Wiśni. On sam nie odzywał się bezpośrednio, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami de Vere. Występ cichego skośnookiego był najdłuższy, gdyż narracja opowiadała heroiczną historię, posługując się przygotowanymi wcześniej odpowiednio kukłami. Magia przeplatała się w niej z konwencjonalną walką, podniosłe ideały boleśnie uderzały w rzeczywistość, a ponadto można było wyczuć nutę mrocznej tajemniczości. Co więcej, atmosfery dodawały różnego rodzaju efekty stosowane przez innych członków trupy, a może przez samego Xiana? Czy to z zachwytu treścią, oprawą bądź tajemniczością, występ zakończył się gromkimi owacjami, po których TomTom zapowiedział przerwę. Nie byłoby zaskoczeniem powiedzieć, iż niemal wszyscy wykorzystali ją do skorzystania ze straganu Barbarera.
Choć nieznaczna część widowni rozpierzchła się, to druga część pokazu była wciąż wyjątkowo licznie oblegana. A zaczęła się ona niezwykle, bo nawet i nieco podpitych obserwatorów rozbudził Neeraj oraz jego dwa tresowane tygrysy, wyprowadzone luzem na scenę. Szybko też okazało się, że motyw przewodni miał stanowić ogień. Drapieżne, wielkie koty skakały przez obręcze, które zostały później podpalone - ku uciesze żądnych emocji mieszczan i podróżników. Nie sposób było nie zauważyć, iż od czasu Tobiego to właśnie pochodzący z pustyni treser zyskał prawdopodobnie największe uznanie publiczności. Ostatnią część przygotowaną przez trupę TomToma zakończono pokazem sztucznych ogni na czarnym już i obsypanym gwiazdami niebie - ku zachwytowi publiczności. Gdy emocje opadły, wszystkich zaproszono do karczmy na turniej karciany.
Z całą pewnością można uznać ten wieczór w Karka-han za wyjątkowy. Odwiedziny trupy cyrkowej są rzadkością, która zapewnia doskonałą rozrywkę dla znudzonych brakiem atrakcji mieszczan. I faktycznie - trudno było się nie zdziwić oraz nie zachwycić, oglądając pokazy członków grupy; każdy z nich prezentował coś unikalnego, wyjątkowego, zapierającego dech w piersiach, a przez tę różnorodność upewniono się także, że każdy znajdzie w wydarzeniu coś dla siebie. Czy to czarodziej rozważający, jakim cudem Toby przecisnął się przez obrączkę, czy zafascynowany ognistym pokazem chłop, albo też szlachcianki, które urzekła epicka, rycerska historia Xiana. Organizacja występów również przebiegła na bardzo wysokim poziomie, głównie ze względu na ustaloną kolejność pokazów, lecz także umiejętność wzbudzenia emocji w widowni jeszcze przed wyjściem artysty na scenę. TomTomowi de Vere nie można bowiem odmówić wspaniałych umiejętności oracyjnych. Niezwykle ważną rolę odegrał także Barbarer, łaściciel Karczmy pod Złotą Wiwerną. Wykonał on prawdziwy kawał dobrej roboty, użyczając wyposażenia ze swojego przybytku i oferując niekończący się zasób jadła oraz napitku wszelkiego rodzaju, a także pomagając przy organizacji późniejszgo turnieju karcianego. Śmiało można stwierdzić, że bez niego samo wydarzenie nie miałoby jako-tako racji bytu. Natomiast, jeśli chodzi o same występy: były wprost niewiarygodne. Choć poderwały tłum, a prawie każdy (z wyłączeniem osła, bo - wszyscy się zgodzą - przynudzał) zebrał olbrzymie brawa, to prawdopodobieństwo użycia wyłącznie klasycznej sztuki cyrkowej uznać należy za mało prawdopodobne. Do tego stopnia, że bardziej świadomi obserwatorzy, głównie uczeni lub magowie, zachodzili w głowę, czy aby nie podziwiają dzieła wydajnego oszustwa, gdyż udział czarów w przedstawieniu był bardziej niż wysoce prawdopodobny. Wyczyny Człowieka-Szkieleta nie znajdują innego wytłumaczenia niż iluzja, zmiennokształtność lub inna sztuczka magiczna. Podobnie sprawa ma się sprawa gadającego osła. Jeśli jednak nie brać pod uwagę możliwego wykorzystania zaklęć, to twórcy spektaklu są bez wątpienia artystami na najwyższym poziomie. Czar ten jednak szybko pryska, gdy w grę wchodzą arkana magiczne. Wielu obywateli Margonem jednak nie ma o nich pojęcia, a sam pokaz stanowił genialne wręcz źródło rozrywki, nawet pomimo tych zarzutów. Cyrk TomToma de Vere niezaprzeczalnie warto odwiedzić, gdyż każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Krwawy 11 sierpnia
Zagryzione zwierzęta w podgrodziu Nithal
Do uszu mieszkańców Nithal - a zwłaszcza stałych bywalców podgrodzia miasta i Karczmy pod Tęczowym Żukiem - dojść mogły ostatnio słuchy o okropnych wydarzeniach w gospodarstwie Jana. O zmasakrowanych przez niedźwiedzia zwierzętach i o ich właścicielu, który w wyniku utraty głównego źródła zarobku rzadko już wychodzi z domu, zaglądając tylko do butelki alkoholu. Wieści te nazywane są przez większość “plotkami” i, jak się okazuje, całkiem słusznie, gdyż niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Lecz w każdej plotce znajduje się ziarno prawdy, czyż nie? Odpowiedzią na pytanie, co naprawdę wydarzyło się w gospodarstwie Jana, zajęli się funkcjonariusze Nocturnus Oris Custodia.
O bezowocności śledztwa prowadzonego przez Straż Miejską dowiedziano się raczej przypadkiem. Jednak problemu wcale nie stanowiło nieprawidłowe podejście do sprawy. Strażnicy zareagowali w sposób jak najbardziej odpowiedni, dokonali oględzin przy pomocy biegłego tropiciela oraz przeprowadzili wywiad z właścicielem, zgodnie z procedurami. Jako sprawcę rzezi zwierząt w chlewiku wskazano niedźwiedzia, który miał wedrzeć się do środka celem zaspokojenia głodu oraz zwierzęcych instynktów, a następnie uciec z powrotem do lasu. Wiele więcej Straż Miejska nie była w stanie niestety się dowiedzieć - tu potrzebowano magii, a takąż posługują się funkcjonariusze N.O.C.
12 sierpnia przeprowadzono wywiad z Janem i jego rodziną, a następnie dokonano pierwszych oględzin miejsca zdarzenia. Były one jednak niedokładne - ze względu na zmęczenie każdej osoby mającej kontakt z chlewikiem i inne ważne ślady nie wykluczono klątwy. Z obawy o zdrowie funkcjonariusz dokonującej oględzin, postanowiono poczekać i w miejsce to wrócić w towarzystwie maga poznania. Koniecznością stało się bowiem nie tylko wykrycie przejawów potencjalnych zaklęć, lecz także zrozumienie ich charakterystyki oraz przeznaczenia. Przeprowadziwszy raz kolejny dokładne oględziny jasnym stało się, że nie było to dzieło niedźwiedzia, a tym bardziej klątwy. Rzezi dokonało stworzenie bardzo rzadko spotykane, niecodzienne i szczególnie niebezpieczne - wampir wyższy, zdolny do polimorfii. Ponadto nic nie wskazywało, aby był on przez kogokolwiek ewokowany - zupełnie jakby występował dziko, w naturze. Przedziwna była także jego natura, bo mimo klasyfikacji do nadrzędnego szczepu, potwór miał niewiele wspólnego z człowiekiem oraz tradycyjnym pojęciem wampiryzmu. Taki wynik śledztwa nie dawał jednak wielu odpowiedzi, a jedynie stawiał kolejne pytania. Dlaczego wampir pojawił się właśnie tam? Dlaczego zmasakrował wyłącznie bezbronne zwierzęta, lecz nie wypił z nich krwi? I, co najważniejsze: gdzie się znajduje?
Przez tych kilka dni, w czasie których N.O.C. badała sprawę, wieść o wydarzeniach zdążyła już roznieść się po mieście oraz okolicy. I w czasie, gdy funkcjonariusze tropili wampira, na własną rękę postanowiło działać Leśne Bractwo. Pod zapewnieniem, że nie oczekują od Jana żadnej nagrody, wyruszyli na poszukiwania bestii, jednakże bez pojęcia, na co tak naprawdę polowali. Brakowało im informacji, a wobec czego poszli linią najmniejszego oporu - po szlaku martwych zwierzętach, które wampir zabijał na swej drodze. Ich brawurowy pościg zakończył się okrutnie dla dwójki z nich, lecz - korzystając z przewagi liczebnej i zapewne szczęścia - finalnie pokonali bestię. Zostali zaatakowani znienacka przez wampira wyglądającego jak jeleń - zgodnie z relacją «z nienaturalnie długimi kłami i czerwonymi oczami». Brak wiedzy w temacie oraz wtargnięcie w śledztwo N.O.C. zaowocowały nie dość, że poważnymi, zagrażającymi życiu ranami, to jeszcze nieprawidłowym obyciem z ciałem bestii. Okazało się, że po walce członkowie Bractwa obcięli mu głowę. Następnie przetransportowano ciężko rannych do szpitala w Nithal, zaś ci którzy pozostali na siłach, zniknęli nie poinformowawszy o niczym władz miasta. Przy tym osoby przebywające w lecznicy nie były chętne do złożenia zeznań. Głowy jelenio-wampira nie odnaleziono, co jednoznacznie wskazuje, iż dwójka pozostałych członków Bractwa, zbiegłych zaraz po całym zdarzeniu, zabrała łeb. Jest to istotne, ponieważ ma on olbrzymie znaczenie nie tylko w samym śledztwie, ale i w zadbaniu o to, aby wampir się nie zregenerował w niedalekiej przyszłości. Ewentualne “odrodzenie” może stanowić realne niebezpieczeństwo daleko poza podgrodziem - dokądkolwiek ów łeb przeniesiono.
Pozyskawszy wymagane informacje, Nocturnus Oris Custodia finalnie odnalazła truchło potwora pokonanego przez Leśne Bractwo. Zostało ono poddane wnikliwym badaniom, które skonkludować można tym, iż bestią sterowano magicznie celem wyrządzenia krzywdy konkretnej osobie. Wampirowi wydano rozkaz, a następnie wypuszczono bez większego nadzoru lub wyrwał się on spod kontroli, w efekcie grasując po podgrodziu. Jakkolwiek by to zabrzmiało, mieszkańcy Nithal nie są wprost zagrożeni, gdyż potwór wykonywał określone zadanie. Aby uchylić potencjalne niebezpieczeństwo, ciało wampira spalono. Władze miasta proszą jednak o zgłaszanie każdej napotkanej anomalii - na przykład dziwnie wyglądających, zagryzionych zwierząt. Nawet jeśli mieszkańcom Nithal nic nie grozi bezpośrednio, to udzielenie informacji może pozytywnie wpłynąć na śledztwo.
Przegląd polityczny
Niespokojny zastój - to najlepsze określenie, jakie mogę sformułować do opisania obecnej sceny politycznej w Margonem. Podczas moich dotychczasowych wojaży po krainie udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami, mniej bądź bardziej zaangażowanymi w najważniejsze wydarzenia w krainie. Moje konkluzje nie powinny nikogo zdziwić, jednak tych kilka spraw jest wartych poruszenia, a może i szerszej dyskusji.
Hegemon
Margonem ma tę właściwość, że ośrodki władzy są zorganizowane w miastach-państwach, które - zależnie od sytuacji i stosunków między nimi - posiadają strefy wpływów ograniczone do ich granic, wykraczające poza nie, bądź będące klientami innych miast. Prawie zawsze silniejsze ośrodki, mające pod sobą miejscowości klienckie, tworzą w ten sposób swoje strefy wpływów oraz blok ścisłego sojuszu zarazem.
Największe i najsilniejsze jest obecnie dominium ederskie - obejmuje ono bowiem rzeczone miasto, podległe mu bezpośrednio Torneg i związane silnym sojuszem Ithan. Wraz z Werbin zarządza faktycznie Karka-han w ramach powojennego kondominium zawartego pomiędzy nimi. Jednakże faktyczne wpływy południowo-wschodnie w Karka-han są znacznie większe, głównie ze względu na utrzymywanie silnego garnizonu z Eder, przy jednoczesnym braku takowego ze strony Werbin. Co więcej, to z Torneg pochodzi większość żywności sprzedawanej w krainie, docierając do de facto wszystkich miejscowości, wyjąwszy Nithal i Tuzmer - utrzymujące się z samozaopatrzenia. Daje to dominium ederskiemu duże możliwości wpływania na miasta północy, szczególnie mając możliwość łatwego zablokowania transportów żywności z Tuzmer czy Nithal, gdyby któreś z niepodległych miast zechciało zmienić dostawcę bądź po prostu zdywersyfikować źródła.
Na znaczną niekorzyść dla Eder wpływa fakt braku posiadania rozwiniętego, odpowiednio dużego przemysłu. Mimo sporej kontroli nad Karka-han, dominium nie może pozwolić sobie na wyłączność produkcji tegoż miasta dla siebie. Co za tym idzie szybkie, poza zasięgiem pozostaje względnie tanie uzupełnianie oraz dozbrajanie swojej armii i większe przedsięwzięcia konstrukcyjne. Militarnie, Eder jest nadal zależne od handlu z innymi miastami - to zaś daje im mocne narzędzie do ewentualnego temperowania jego zapędów, jeżeli dominium zechciałoby bardziej się zmilitaryzować. Dużą rolę odgrywa tutaj instytucja Gildii Kupieckiej z centrum w Nithal, mająca istotny wpływ na handel z kluczowymi Karka-han oraz Tuzmer - jedynymi obecnie sporymi źródłami produktów przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego (samoprodukcja w Karka-han oraz import w Tuzmer).
Rozległość domeny ederskiej, wyraźnie zaznaczająca hegemoniczną pozycję w krainie, jest w pewnym sensie jej trudnością. Po zagarnięciu kolejnych terenów, co uzasadnione jest wysiłkiem wojennym, ekspansja w którąkolwiek stronę jest bardzo utrudniona. Gdyby Eder przesunęło swój ciężar zainteresowania w którąkolwiek stronę, wówczas może spotkać się z ostrą reakcją wszystkich niepodległych miast. Jeżeli bowiem zagarnęłoby kolejny ośrodek, czy to inkorporując sprzymierzone Ithan bądź Werbin, czy też (sic!) najechać zbrojnie jakieś inne, to dla pozostałych oczywistym stałoby się, że wkrótce nie będą w stanie się przeciwstawić tak rozległej domenie, wchłaniającej je następnie jedno po drugim, aż do końca.
Peryferie hegemona
Pozostałe cztery miasta są równoważne - Werbin jako sprzymierzeniec Eder, bogate i uzbrojone po zęby Nithal (choć z nadkruszonym stanem wojskowym), potężne Thuzal, ostoja silnych magów z największym garnizonem w krainie, a także nieco wycofane Tuzmer, wciąż posiadające duże możliwości.
Celem potencjalnej ekspansji dominium ederskiego tak samo dobrze mogą być Nithal, jak również Werbin - to pierwsze jako silny ośrodek władzy, centrum Gildii Kupieckiej oraz silny rywal na południe od nieformalnej stolicy dominium, mogący szybko zagrozić nieufortyfikowanemu miastu o zdecydowanie wątpliwych walorach obronnych (Eder). Tutaj mowa jest o możliwości ataku ze wzgórz na zalesioną równinę bez obwarowań czy choćby linii umocnień. Z drugiej strony, Werbin stanowi brakujący element do uzyskania dwóch kluczowych rzeczy na północy: całości Karka-han dla siebie oraz zyskania wiernej sobie twierdzy, chroniącej Bramę Północy przed niechcianymi gośćmi z południa.
Można śmiało uznać ekspansję w kierunku Nithal bądź Werbin za pośrednie zagrożenie dla wszystkich innych miast. W przypadku zajęcia Werbin - zabezpieczenie zachodniej flanki dominium jednym, wąskim przejściem i zwolnienie dużych garnizonów z Karka-han oraz Torneg, a następnie wykorzystanie ich w dalszej ofensywie. W razie ataku na Nithal - pozbawienie południa krainy głównej siły oraz inicjatywy do przeciwstawienia się dominium Eder, gdyby tylko zechciało ruszyć po więcej. Należy podkreślić, że tylko tam są jeszcze dość zdeterminowane elity, by podejmować akcje na dużą skalę - Tuzmer jest wygaszone pod tym względem i zainteresowane swoimi sprawami, zaś Thuzal nadal skłócone wewnętrznie.
Czego więc należy się spodziewać? Z pewnością walki wywiadów, która zapewne toczona jest już od jakiegoś czasu. Następnie wyczerpywania możliwości rozwiązania konfliktów interesów w sposób pokojowy, drogą dyplomacji i gospodarki, a na końcu wojny, która ukształtuje trwale ład w krainie na najbliższe kilkanaście lat, może kilka dekad. Osobiście przewiduję, że po wydaniu pierwszych rozkazów mających na celu powiększenie wpływu dominium - zapewne terytorialnego, za pomocą siły - pozostałe miasta zjednoczą się w nieco wymuszonym sojuszu i zmierzą z siłami ederskimi. Trudno mi przewidywać wynik, jednak z pewnością będzie to wpierw wojna na zasoby, a potem na wyczerpanie ich.
Dlaczego wojna?
Prędzej czy później w krainie pojawi się drugi duży gracz, który swoją inwencją bądź sprytnymi sojuszami osiągnie siłę porównywalną do dominium ederskiego i rzuci mu wyzwanie, by zmienić układ sił w krainie na jemu korzystny. Może być to tak samo przymierze dwóch-czterech zagrożonych miast pod przewodnictwem Nithal, jak również udane zdobycie wsparcia przez Werbin tudzież wyjście Tuzmer z cienia i przejęcie inicjatywy w polityce jako miasto z największymi możliwościami.
Może również dojść do tego drogą skandali lub prowokacji - czy to ze strony Eder chcącego wczesnego casus belli, póki jeszcze ma pozycję niezaprzeczalnie dominującą przy słabości rywali, czy to ze strony innego miasta chcącego rzucić dominium ederskiemu wyzwanie, zanim powiększy się o kolejne tereny i rekrutów.
Konfliktu jest spodziewany tak czy inaczej. To jak szybko nadejdzie zależy głównie od tego, kiedy wydarzy się skandal na tle politycznym, który pociągnie za sobą łańcuch konfliktów. Jeżeli jednak wszystkie strony podejdą do sprawy ostrożniej, to Eder wyjdzie z tej sytuacji przegrane. Dlaczego?
Łuk z Karka-han do Eder
Dominium ederskie jest w tej niekorzystnej sytuacji, że o ile środek jest dobrze chroniony - rozpoczyna się twierdzą Ithan na zachodzie, przez pokrętną Orlą Grań, na zamku pod Torneg kończąc - tak jego peryferie są bądź nieumocnione (Eder), bądź nie są pod bezpośrednią jego kontrolą (Karka-han). W razie ataku siły, której sprzyjałaby Rada miejska K-H, z pewnością chcąca większej bądź całkowitej niezależności, to mogłoby wystąpić przeciw niemu. Duża odległość między jednym krańcem a drugim utrudnia sprawne przerzucanie oddziałów. To także jeden z istotnych czynników, które mogłyby skusić Eder do szybkiej ekspansji - w obu przypadkach pokonanie Werbin bądź Nithal stworzyłoby wojskom ederskim dogodne warunki do obrony w umocnionych twierdzach.
Skąd więc tak dużo środków na utrzymanie rozległego terytorium, zarządzanie nim oraz posiadanie dużej armii zdolnej je ochronić, mając jedyną produkcję w Torneg? Zapewne jednym ze źródeł są kontrybucje płacone przez Kark-han, jednak - tuszę - większe źródło dochodu stanowi, uznawany za tajemnicę poliszynela, organizowany na wielką skalę przemysł przestępczy, zawierający bardzo intratny przemyt i pomniejsze kartele będące na bakier z prawem.
Jak łatwo jest o skandal?
Przy rozległości działalności przestępczej, zapewne siatki informatorów oraz własnych ludzi podstawionych w różnych miejscach, mamy nieformalne starcie między stróżami prawa - zakładając, że każde miasto będzie stać na straży praworządności u siebie - a bandytami, wtykami, czy w końcu: szpiegami. Należy mieć na uwadze, że mowa jest o sprwach wojskowych, politycznych, często idących o duże stawki czy cenne informacje. A są to obszary działalności specjalistycznych organizacji - czy to tych z dominium ederskiego, sił specjalnych N.O.C. bądź też Werbin.
Margonem organizacjami stoi; to od nich zaczynały się konflikty i na nich będą się kończyć. Nie oznacza to, rzecz jasna, że sama instytucja czy pomysł organizacji jest zły - tak się złożyło, że jest to najefektywniejszy sposób stworzenia ośrodka władzy. Starcia i relacje między nimi, a także ich poczynania względem siebie, dostarczą nam pierwszych informacji: w którą stronę idzie konflikt. Ten zaś nadejdzie, prędzej, czy później.
Eder: na mieście się mówi…
Siedziałem w knajpie pod Posępnym Czerepem i mierzyłem się z ederskim mocnym ciemnym, kiedy pośród oparów tytoniu oraz… wszelkich innych, ze stolika obok dobiegło mnie szmeranie pełne ekscytacji. Niesamowita jest ta mieścina. Pełna intryg, ludzi dbających wyłącznie o własny interes. Takiego dreszczyku emocji brakuje wielu miejscom, które dane mi było odwiedzić. Cenię lokale takie jak ten. Są bardzo wiarygodnym źródłem informacji. Od paru dni tu i ówdzie chodzą słuchy, że jakiś bogaś zza morza córkę zgubił. Wyznaczył nagrodę za odebranie jej z rąk porywacza i sprowadzenie do Eder! Masz Ci los, bogata rodzinka wybrała sobie kiepskie miejsce na wypoczynek. Podobno na ratunek tej rzekomej księżniczce ruszyły ze dwie grupy najemnicze. Straż miasta też interesowała się sprawą ale odpuściła, gdyż doniesienia mówiły, że poszukiwani oddalili się już od fortyfikacji na północy miasta.
Wracając do knajpy, okazało się, że goście w czarnych płaszczach chyba gadali właśnie na ten temat, bo jeden z nich niemal krzyknął bijąc pięścią w stół, iż prawie udało im się ich dorwać. Pośród skrawek rozmów panów pijących obok obiło mi się jeszcze o uszy, jakoby zbiegli ruszyli bardzo pośpiesznie na północ, a ten cały porywacz, tu cytat: «Blondas, jak panienka, ale dwóch pogonił, ino kurzyło.» Ciężko było wyłapać coś więcej z ich opowieści, wszak oblewane były one sporą ilością mocnych trunków. Może większość stanowiły nic nie znaczące bzdury, a może całość konwersacji skrywała jakąś głębię. Dla mnie to nieco dziwne, że jeden porywacz był w stanie umknąć takiemu pościgowi, bo po dziś dzień nie odprowadzili do miasta tej dziewczyny. Gadaliby o tym. Wnioski z historii mogą być różne. Jeden powie, że ojca szkoda. Pewnie zależało facetowi na odnalezieniu córy, skoro tak wysoko opiewała nagroda. Ciekawe, jak wytłumaczy to żonie, gdy wróci do siebie! Dzień później dowiedziałem się, iż przybysz zza morza czekał jeszcze chwilę, po czym sam ruszył na poszukiwania. Kierunek? Północ. Tam jednak wiele jest miast. Jeśli o tę całą historię porwania chodzi, najbardziej ubolewam nad faktem, że raczej nie dane mi będzie dosłyszeć ją do końca. Zew przygody wzywa ku kolejnym podróżom, do pięknych miast, głośnych karczm i syto karmiących zajazdów.
Z pozdrowieniami dla wszystkich na trakcie! Hejho!
Nocarze aresztowali
Fegnila Węglobrodego
Funkcjonariusze Nocturnus Oris Custodia ujęli Fegnila Węglobrodego - poszukiwanego członka Gildii Cechów, któremu groziła kara główna. Winien był zabicia jednego Strażnika Miejskiego Nithal oraz poważnego ranienia drugiego, kiedy próbowano go zatrzymać w związku z podejrzeniem o napaść na Zajazd pod Złotym Dukatem. Co istotne, w toku śledztwa prowadzonego przez kpt. Lenarda, krasnoluda oczyszczono z zarzutów, czyniąc wspomnianą agresję pozbawioną racjonalnych pobudek. 8 kwietnia 1330 roku, w dniu egzekucji, został on odbity podczas ataku Arkan na Nithal. Od tamtej pory ukrywał się poza krainą, choć niedługo po powrocie do Margonem wpadł w ręce żołnierzy sił specjalnych Nithal. Tym razem podczas aresztowania nie stawiał oporu i w pełni współpracował z funkcjonariuszami. O jego dalszych losach zadecyduje sąd.
Wciąż szczególnie poszukiwani są: Glieve Brewind - człowiek, ponad trzydzieści lat, mag operujący elektrycznością, zdolny do tworzenia portali, zaklinania oraz niszczenia, a także Argetus Meltinus - reptilianin-inżynier, będący przede wszystkim niebezpiecznym ewoktorem. Miasto oferuje koronę za każdego z nich. Wartym wspomnienia jest fakt, iż pozostali członkowie Gildii Cechów nie tylko odcięli się od ataku, lecz podjęli współpracę z Nithal by dowieść, jakoby zostali przez Arkana wykorzystani lub nie mieli z nimi wiele wspólnego. W związku z powyższym informowano już wcześniej, iż listy gończe zupełnie wycofano wobec Korano Ligatur, Zireatha Ihr'Mizritfa, Navu Vruzaela, Thaanddriego Ghalnora oraz Silve Industra. Decyzją władz, wszyscy oni posiadają status persona non grata na terenach objętych jurysdykcją Nithal. Nie jest jednak wykluczone, iż ulegnie to zmianie po zakończeniu śledztwa.
Koniec śledztwa w sprawie
napadu na złotniczkę
Zakończyło się prowadzone przez Nocturnus Oris Custodia śledztwo dotyczące magów, którzy napadli na złotniczkę Lufis w Nithal. Rozbieżne zeznania przedłużały postępowanie przeciwko Virnurowi Nurowi, a także Svainowi, który podawał się za Hralda. Mimo sprawnego demaskowania licznych kłamstw, zagadką pozostawało zniknięcie łupu. Początkowe podejrzenia znalazły swe potwierdzenie gdy jeden z oskarżonych wyznał w końcu, iż wartościowy naszyjnik został przez niego połknięty. Stosując złożone techniki magiczne i psioniczne, przeprowadzono zabieg pod okiem lekarzy ze Szpitala w Nithal. W jego wyniku odzyskano zawłaszczony przedmiot, który następnie starannie oczyszczono w pracowni Elendaru przed zwrotem do prawowitej właścicielki.
Magom postawiono zarzuty m.in.: napadu z bronią, kradzieży mienia o znacznej wartości, czy też nieuprawnionego użycia magii z zamiarem popełnienia czynu zabronionego (zaklęcia mające na celu zmylenie funkcjonariuszy były podtrzymywane nawet po aresztowaniu). Mimo czteromiesięcznego pozbawienia wolności, wobec obu zasądzono dodatkowo banicję oraz karę grzywny, bez uiszczenia której nie wolno było im opuścić aresztu. Dość szybko jednak pełne kwoty wniesiono zarówno na poczet Virnura, jak i Svaina. Zostali oni zwolnieni z zakazem wstępu na tereny objęte jurysdykcją Nithal. Dodatkowo przestrzega się władze innych miast i organizacji przez wskazanymi osobami.
Rusza odbudowa
karczmy w Werbin
Karczma pod Fioletowym Kryształem, po blisko roku pozostawania w stanie ruiny, w końcu doczekała się rozpoczęcia prac. Odbudowa budynku zakończona ma być do zimy, choć zostanie on oddany do użytku dopiero przed końcem roku. Plan zakłada odtworzenie pierwotnego stanu lokalu, zatem mieszkańcy Marchii odzyskają ich ulubione miejsce w niemal niezmienionej formie. Zabezpieczono w tym celu stosowną część budżetu miejskiego, a także zawczasu zaopatrzono się w wymagane materiały - aby zniwelować ryzyko wystąpienia przestojów. Istnieje zatem realna szansa, że już wkrótce konsekwencje próby aresztowania małżeństwa Emasów staną się jedynie wspomnieniem oraz przestrogą na przyszłość.
Wyjaśnienie incydentu
z Gildią Kupiecką K-H
25 sierpnia, w urzędzie miejskim Karka-han odnotowano incydent, którego celem stał się klient lokalnej Gildii Kupców: kowal Zirak, krasnolud i handlarz z Margorii. Przybył on z informacją o wstrzymaniu wszelkich dostaw. Duchy nawiedziły bowiem Podziemną Stolicę, zmuszając jej mieszkańców do niewolniczej pracy polegającej na ryciu w ziemi i poszukiwaniu jakiegoś tajemniczego klucza. Przy tym dochodziło do wyjątkowych aktów agresji oraz braku akceptacji sprzeciwu ze strony nadnaturalnych sił.
Wystosowano ogłoszenie dotyczące rozwiązania problemu, na które odpowiedziała drużyna co najmniej nietypowa: troje mężczyzn i kobieta-lisołak. Stało się to przyczynkiem do powstania wielu plotek krążących w mieście, ponieważ owa lisica wdała się w spory i kłótnie z Zirakiem. Finalnie wymierzyła ona z łuku prosto w głowę krasnoluda, wobec czego została spacyfikowana przez jej kompana. Gildia Kupiecka odcina się zupełnie od tego aktu agresji, jak również rzekomych działań rasistowskich, związanych z wyrzuceniem lisołaka. Sprawę rozwiązano wyłącznie na polu bezpieczeństwa, gdyż wraz z uczciwością oraz profesjonalizmem stanowi ono najwyższą wartość w instytucji.
Poszukiwany ALCHEMIK. Preferowane doświadczenie w zawodzie, lecz przede wszystkim chęć do szybkiego nabywania wiedzy. Służba polega na opracowywaniu receptur nowoczesnych środków medycznych i technicznych, zgodnych ze zleceniami wystosowanymi przez przełożonych, jak również z inicjatywy własnej. Ponadto kandydata czeka regularna służba: wsparcie funkcjonariuszy bojowych, udział w ekspedycjach poszukujących nowych składników, pomoc medyczna, współtworzenie poważnych projektów itd. Przyjętego na stanowisko czekają wszelkie benefity dla członków Nocturnus Oris Custodia, jak również dostęp do najlepszego laboratorium w krainie.
Poszukiwany KANDYDAT NA FUNKCJONARIUSZA BOJOWEGO. Wymagana gotowość do pracy w zespole oraz dyscyplina. Ponadto przynajmniej podstawowa znajomość walki odpowiadającej profilowi zadań Nocturnus Oris Custodia: działania specjalne i z ukrycia, przeciwdziałanie zagrożeniom nietypowym i magicznym, ochrona informacji oraz porządku publicznego. Służba związana jest z predyspozycjami kandydata: użycie broni w zwarciu (preferowane) lub na dystans, zdolność do czarowania, itd. Osoba zgłaszająca się, po pozytywnym przejściu weryfikacji, otrzyma stopień kadeta i możliwie najlepsze szkolenie, choć wymaga się od niej także samorozwoju. Po skończeniu treningu, możliwe będzie złożenie przysięgi oraz rozpoczęcie pełnoprawnej służby z wszelkimi benefitami. Między innymi wydane zostaną: mundur wraz z charakterystyczną zbroją lekką oraz broń służbowa.