
Wieść o przybyciu sławnego cyrku TomToma de Vere do Karka-han niosła się po krainie już od dłuższego czasu. Nic więc dziwnego, że 18 sierpnia plac Perły Północy był wypełniony po brzegi zarówno obywatelami miasta, jak i przybyszami najróżniejszej maści z niemal każdej części Margonem. Przedstawienie zaczynało się o godzinie osiemnastej, a o zainteresowaniu mieszkańców krainy świadczyć mógł fakt, że centralna część miasta wypełniona była po brzegi już jakiś czas przed rozpoczęciem. Rozstawiono stoliki, a miejsca do siedzenia zapewniały zarówno stołki z Karczmy pod Złotą Wiwerną, jak i mnogość drewnianych skrzyń oraz beczek, które były wystarczającym środkiem zastępczym. Z kolei jadło i napitek zapewniał Barbarer ze swojego stanowiska przy wejściu do tawerny.
Gdy zegar miejski wybił odpowiednią godzinę, na scenie pod ratuszem pojawił się nie kto inny, jak sam TomTom de Vere. Opowiedział on kilka słów na temat swojego cyrku, dzięki nienagannej dykcji i retoryce wzbudzając emocje wśród tłumu jeszcze przed samym pokazem. Na pierwszy ogień rzucono znanego już fanom trupy Tobiego i jego krótką prezentację, której celem było coś niewiarygodnego - przeciśnięcie się przez pierścionek lub obrączkę całym ciałem. Gdy pewien mężczyzna z widowni zaoferował stosowną biżuterię, przystąpiono do dzieła. Toby wyginał się nienaturalnie, upychając kolejne członki przez pierścionek. Chociaż nie odbyło się to bez oporu, artysta przepchnął po kolei ręce, nogi, tors i głowę. Wtem, miny obserwatorów przybrały wszelkie ekspresje wyrażające strach, twrogę czy zdziwienie, gdy okazało się, że Szkieletor stracił dech podczas przeciągania szyi przez ozdobę. W końcu jednak i z tym sobie poradził. Nagrodzony głośnymi brawami pozostał na scenie, gdy TomTom zapowiadał już następny pokaz - osła oraz psa przemawiającego ludzkim głosem. Zaraz po tym cichy stukot kopyt uciszył rozochoconą widownię, a na środku stanęły wspomniane dwa zwierzaki. O ile ten drugi tylko szczekał, tak ten pierwszy wpadł ze swoim "dzień dobry" i zaczął po prostu rozmawiać. Nie miał jednak przygotowanego planu - temat jego monologu zmieniał się kilkukrotnie podczas występu, co wskazywało na improwizację. Nie wyglądało jednak na to, by zabawiali oni publiczność przez dłuższy czas, gdyż, choć przekomiczne i przedziwne było słuchanie wywodów osła, to jednak najwidoczniej nie porwał on tłumu. Zszedł zatem ze sceny pośród ogólnej konsernacji, przełamanej jednak kolejnym punktem programu. Wystąpił bowiem Xian - mistrz kukiełek pochodzący z Wysp Wiśni. On sam nie odzywał się bezpośrednio, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami de Vere. Występ cichego skośnookiego był najdłuższy, gdyż narracja opowiadała heroiczną historię, posługując się przygotowanymi wcześniej odpowiednio kukłami. Magia przeplatała się w niej z konwencjonalną walką, podniosłe ideały boleśnie uderzały w rzeczywistość, a ponadto można było wyczuć nutę mrocznej tajemniczości. Co więcej, atmosfery dodawały różnego rodzaju efekty stosowane przez innych członków trupy, a może przez samego Xiana? Czy to z zachwytu treścią, oprawą bądź tajemniczością, występ zakończył się gromkimi owacjami, po których TomTom zapowiedział przerwę. Nie byłoby zaskoczeniem powiedzieć, iż niemal wszyscy wykorzystali ją do skorzystania ze straganu Barbarera.
Choć nieznaczna część widowni rozpierzchła się, to druga część pokazu była wciąż wyjątkowo licznie oblegana. A zaczęła się ona niezwykle, bo nawet i nieco podpitych obserwatorów rozbudził Neeraj oraz jego dwa tresowane tygrysy, wyprowadzone luzem na scenę. Szybko też okazało się, że motyw przewodni miał stanowić ogień. Drapieżne, wielkie koty skakały przez obręcze, które zostały później podpalone - ku uciesze żądnych emocji mieszczan i podróżników. Nie sposób było nie zauważyć, iż od czasu Tobiego to właśnie pochodzący z pustyni treser zyskał prawdopodobnie największe uznanie publiczności. Ostatnią część przygotowaną przez trupę TomToma zakończono pokazem sztucznych ogni na czarnym już i obsypanym gwiazdami niebie - ku zachwytowi publiczności. Gdy emocje opadły, wszystkich zaproszono do karczmy na turniej karciany.
Z całą pewnością można uznać ten wieczór w Karka-han za wyjątkowy. Odwiedziny trupy cyrkowej są rzadkością, która zapewnia doskonałą rozrywkę dla znudzonych brakiem atrakcji mieszczan. I faktycznie - trudno było się nie zdziwić oraz nie zachwycić, oglądając pokazy członków grupy; każdy z nich prezentował coś unikalnego, wyjątkowego, zapierającego dech w piersiach, a przez tę różnorodność upewniono się także, że każdy znajdzie w wydarzeniu coś dla siebie. Czy to czarodziej rozważający, jakim cudem Toby przecisnął się przez obrączkę, czy zafascynowany ognistym pokazem chłop, albo też szlachcianki, które urzekła epicka, rycerska historia Xiana. Organizacja występów również przebiegła na bardzo wysokim poziomie, głównie ze względu na ustaloną kolejność pokazów, lecz także umiejętność wzbudzenia emocji w widowni jeszcze przed wyjściem artysty na scenę. TomTomowi de Vere nie można bowiem odmówić wspaniałych umiejętności oracyjnych. Niezwykle ważną rolę odegrał także Barbarer, łaściciel Karczmy pod Złotą Wiwerną. Wykonał on prawdziwy kawał dobrej roboty, użyczając wyposażenia ze swojego przybytku i oferując niekończący się zasób jadła oraz napitku wszelkiego rodzaju, a także pomagając przy organizacji późniejszgo turnieju karcianego. Śmiało można stwierdzić, że bez niego samo wydarzenie nie miałoby jako-tako racji bytu. Natomiast, jeśli chodzi o same występy: były wprost niewiarygodne. Choć poderwały tłum, a prawie każdy (z wyłączeniem osła, bo - wszyscy się zgodzą - przynudzał) zebrał olbrzymie brawa, to prawdopodobieństwo użycia wyłącznie klasycznej sztuki cyrkowej uznać należy za mało prawdopodobne. Do tego stopnia, że bardziej świadomi obserwatorzy, głównie uczeni lub magowie, zachodzili w głowę, czy aby nie podziwiają dzieła wydajnego oszustwa, gdyż udział czarów w przedstawieniu był bardziej niż wysoce prawdopodobny. Wyczyny Człowieka-Szkieleta nie znajdują innego wytłumaczenia niż iluzja, zmiennokształtność lub inna sztuczka magiczna. Podobnie sprawa ma się sprawa gadającego osła. Jeśli jednak nie brać pod uwagę możliwego wykorzystania zaklęć, to twórcy spektaklu są bez wątpienia artystami na najwyższym poziomie. Czar ten jednak szybko pryska, gdy w grę wchodzą arkana magiczne. Wielu obywateli Margonem jednak nie ma o nich pojęcia, a sam pokaz stanowił genialne wręcz źródło rozrywki, nawet pomimo tych zarzutów. Cyrk TomToma de Vere niezaprzeczalnie warto odwiedzić, gdyż każdy znajdzie tam coś dla siebie.