NOCTURNUS ORIS CUSTODIA WYD. S. - 10-LECIE NOC - NUMER 32

Dokładnie 10 lat temu, 9 czerwca 1321 roku, zawiązała się najstarsza organizacja, która dziś znana jest pod nazwą Nocturnus Oris Custodia. Przez dekadę była ona nie tylko naocznym świadkiem, lecz przede wszystkim bezpośrednim uczestnikiem większości najistotniejszych zdarzeń, które ukształtowały współczesny świat. Zawiązanie formacji Pierwszy rok działalności odbywał się pod sztandarem Gwardii, w skład której wchodziły trzy pododdziały: Wilcze Kły, Srebrne Gwiazdy oraz Nocni Łowcy. Pierwsze dwa stanowiły ówcześnie regularne siły pełniące zadania wyłącznie strażnicze. Poprzez walkę z zagrożeniami skupiano się na ochronie zdrowia i życia cywilów, a także ich mienia. Ostatnia z trzech części była jednak od początku wyjątkowa: stanowiła pion do zadań specjalnych, tworzony przez oficerów oraz najlepszych żołnierzy.

31 lipca 1321 roku doszło do ataku na Ithan, w którym to miasto mocno ucierpiało pomimo dysponowania rosnącymi siłami Gwardii. Niemniej, wówczas kierowano się zwiększaniem liczby funkcjonariuszy w ramach działań regularnych. Dopiero wydarzenia z 3 listopada rozpoczęły - jak się później okazało - konieczne zmiany. Na wzniesieniu Zachodnich Rozdroży, w bezpośredniej i wymagającej walce stanęli przeciw sobie: czarnoksiężnik Colldy, przywódca Skrytobójców, a także generał Dragonius. Mimo poniesienia licznych ran oficer odniósł sukces, do którego przyczyniły się umiejętności wykraczające poza profil walki przeciętnego strażnika. Dostrzeżono, iż aby skutecznie stawiać czoła niebezpieczeństwom, jak również zapobiegać im, należy skupić się na działaniach specjalnych, regularne zaś pozostawiając lokalnym Strażom. Wilcze Kły i Srebrne Gwiazdy powoli przestały tracić na znaczeniu na rzecz Nocnych Łowców, którym w rocznicę założenia Gwardii nadano nowe imię: Nocturnus Oris Custodia. Siły specjalne herbu błękitno-złotego smoka, do dziś będącego symbolem formacji. Działania w imieniu Nithal Kolejne lata były sprawdzianem dla funkcjonariuszy reprezentujących Nithal w tzw. "starym układzie sił". Wtedy to funkcjonariusze N.O.C. interweniowali we wszystkich miastach poza Mythar i Eder. Mimo rozmaitych polityk lokalnych o bezpieczeństwo dbano przez zunifikowany system: N.O.C. stanowiła niejako łącznik pomiędzy lokalnymi strażami oraz bezpośrednio je wspierała. Wartym podkreślenia jest fakt, iż wtedy niewielu było magów lub osób szczególnie wykwalifikowanych w walce, co wprost legitymizowało działania sił specjalnych. Te z kolei poddawane były rozmaitym próbom, wówczas stanowiącym niemałe wyzwania w niedojrzałym jeszcze świecie. 23 września 1322 roku, zatem ledwie klika miesięcy po dokonanych zmianach, doszło do ataku nieumarłych na Ithan. Sytuację wykorzystał Konspiracyjny Oddział Wyzwoleńczy, dopuszczając się walki partyzanckiej i prób przejęcia zabudowań na terenie wspomnianego miasta, jak również Torneg. Mimo że za sprawą reakcji N.O.C. nie doszło do załamania porządku publicznego, to wpływ organizacji wojskowo-politycznej odcisnął piętno, w wyniku którego zaczęto postrzegać bezpieczeństwo znacznie szerzej. Na kolejne problemy złożyły się zdrady, w tym niegdyś głośna rebelia, a także powstała w tamtym okresie Gildia Cechów - prowadzona przez byłego Nocarza Anwarda (w momencie składania ślubów zwanego jeszcze Eterionem). Sytuacja była złożona i właściwie z roku na rok stawała się jedynie coraz bardziej skomplikowaną, co stawiało przed Nocturnus Oris Custodia kolejne wyzwania. Podział wewnątrz N.O.C. Mimo że pierwsze plany co do podziałów miały miejsce już we wrześniu 1322 roku, a dotyczyły one stworzenia zakonu, to dopiero w trzecią rocznicę założenia Gwardii powołano Elendar. Pion ten miał realizować zadania administracyjne, alchemiczne i magiczne, ponadto opiekując się wiedzą. W niemal niezmienionej formie funkcjonuje on aż do dziś, wspierając funkcjonariuszy bojowych na wielu płaszczyznach. To właśnie dzięki Elendarowi w 1324 roku powstała idea stworzenia gazety wydawanej przez Nocturnus Oris Custodia. Ledwie kilka dni po ogłoszeniu pomysłu, to jest 26 sierpnia, ukazał się pierwszy numer Nocnego Gońca. Mimo wątpliwej jakości artykułów w wielu pierwszych numerach, posiadających niestety tendencyjny charakter, aperiodyk ten zaczął pełnić formę kroniki notującej rozmaite wydarzenia. Zarówno te istotne, jak i posiadające niewielki wpływ na krainę nie przepadły w zapomnienie, lecz zostały trwale uwiecznione pod opieką Nocarzy. Troskę o informacje rozszerzono także na księgozbiory. W 1325 roku nie tylko zabezpieczono egzemplarze Moria Monumentis (wydanie III) czy Medicamenti Sanguinem, lecz także inspirowano mieszkańców krainy do tworzenia. Pionierem stał się mistrz fechtunku, Rothe Lindes który napisał Drogę dwóch ostrzy. Później wydano Wstęp do historii organizacji autorstwa Anwarda (1326), a także napisane przez Navu Vruzaela Venenum Plantis (1327).

Ważną częścią działalności N.O.C. - niezależnie od pionu - była pomoc medyczna, głównie z powodu lokalnych braków w wykwalifikowanym personelu. W odpowiedzi na zapotrzebowanie czel. Goik Tasartir oraz czel. Eleren Revulius stworzyli Anesteticus Nitrilianum: środek przeciwbólowy, który zmienił jakość zabiegów. Niegdyś bowiem leczenie z pomocą magii przywrócenia było niebywałą rzadkością. Powszechnie więc spotykano się ze skomplikowanymi zabiegami chirurgicznymi, które wymagały miejscowego pozbawienia bólu na czas operacji, jak również po jej dokonaniu. Nowy porządek świata Najbardziej drastyczne zmiany zaszły w krainie 19 maja 1328 roku podczas Szczytu Bezpieczeństwa w Karka-Han. Idee budowania wspólnego ładu przez wykorzystanie Nocturnus Oris Custodia i Straży Granicznej ponad poszczególnymi polis uznano za utopijne. Nocarze pozostawali zawsze niezależni politycznie. Pomimo działania z ramienia Nithal nie ingerowali oni bezpośrednio w lokalną politykę, starając się realizować wyłącznie zadania z zakresu zapewnienia bezpieczeństwa. Niemniej, zmiany układu sił wewnątrz krainy oraz zmiana postrzegania zagrożeń i sojuszy doprowadziły do cofnięcia N.O.C. dotychczasowych uprawnień.

Po wojnie, która jeszcze mocniej wpłynęła na krainę, zupełnie zmienił się profil działania Nocarzy - wcześniej jawnych, a teraz głównie utajnionych. Na znaczeniu zyskały szeroko rozumiane informacje, z kolei jako najbardziej niebezpieczna zaczęła jawić się magia - a raczej liczba osób zdolnych do niewłaściwego jej użycia. Zamknięcie dekady: nowa symbolika Owe przejście w zupełny cień odwzorowano w nowej symbolice formacji. Logo zyskało ciemniejsze barwy, lepiej oddające aktualny charakter organizacji. Błękitno-złoty smok, zamiast zwoju, w swych łapach dzierży teraz miecz oraz trzy klucze. Reprezentują one pion bojowy i Elendar, lecz także walkę oraz strzeżenie wiedzy w różnym stopniu wtajemniczenia, na co wskazują barwy kluczy. Ze względu na konieczność wykorzystywania magii dla pełnego jej zrozumienia oraz wynikających z niej zagrożeń, Nocturnus Oris Custodia przybrała bardziej mistyczną i tajemniczą formę. Nowym symbolem uproszczonym tychże zmian, który można stosować osobno w miejsce pełnego herbu, stał się sześcioramienny kołowrót. Wraz z nim, do wizerunku Nocarzy dołączyły wszechobecne runy.

Uczczenie dekady służby: nowe mundury

Umundurowanie funkcjonariuszy pełniących działania bojowe od samego początku stanowiła charakterystyczna, czarna zbroja segmentowa. Przez lata ulegała ona licznym modyfikacjom, choć do dziś niezmiennymi pozostały podstawowe jej cechy: możliwie najlepsza ochrona przy zachowaniu lekkości oraz braku ograniczenia ruchów.

Wprawdzie najnowszy wzór układu poszczególnych segmentów zaadaptowano już wcześniej, jednakże z okazji 10 lecia wprowadzono istotne zmiany. Przede wszystkim, zbroja oraz mundur Elendaru stały się spójne w sensie ogólnego układu linii - tak, aby Nocarze mogli być rozpoznawani nawet przez osoby niezaznajomione z formacją. Zupełnie nowym elementem są liczne pasy runiczne, które naniesiono nie tylko na opancerzenie, lecz także odzienie noszone pod spodem. Standardowo, we wskazanych miejscach wpisano słowa przysięgi. Należy jednak podkreślić, iż ustalenie treści z założenia należy do konkretnego funkcjonariusza i posiada on pełną dowolność w zaklinaniu oporządzenia tak, aby pomagało ono w podejmowaniu czynności służbowych przez dopełnianie cech oraz umiejętności konkretnego żołnierza. Ważną zmianę stanowi także unormowanie symboliki. Herb N.O.C. przeniesiono na pierś w postaci medalu, który tutaj mocowany jest w dwóch miejscach - aby nie przeszkadzał podczas walki. Zwolnione miejsce na ramionach wykorzystano na zupełnie nowe tarcze wyróżniające, przeznaczone do przekazywania najistotniejszych informacji. Medycy posiadać będą tam kaduceusz owinięty przez wizerunek węża eskulapa, a funkcjonariusze pełniący zadania pomocnicze herby instytucji lub miasta, które wspierają. Dzięki temu szczególnie cywile, niezaznajomieni ze szczegółami wojskowości, będą mogli rozpoznać na ramionach Nocarzy znajome dla nich wyróżniki - ogólne bądź lokalne.

Zmienił się także sposób wykorzystania uzbrojenia jako opancerzenia. Wcześniej np. noże umieszczano w karwaszach po stronie słabszej lateralizacji, dzięki czemu funkcjonariusz mógł blokować cios oponenta ręką - bez obawy o uszkodzenia ciała. Ostrze przytwierdzone do ręki nie tylko chroniło przedramię przed cięciem, ale także równomiernie rozprowadzało siłę uderzenia na większej powierzchni. Aktualnie w karwaszu umieszczono ostrze obustronnie wysuwane, bez mechanizmu wyrzutu sprężynowego. Pociągając za linkę ukrytą pod dłonią, żołnierz N.O.C. może zwolnić zabezpieczenie ostrza i ruchem ręki wymusić jego wysunięcie w przód lub tył. Pozwala to wzmocnić ciosy podczas walki wręcz bez konieczności wypuszczania z rąk przedmiotów już w nich trzymanych. Podobne wzmocnienie ręki po stronie silniejszej realizacji realizowane jest przez mocno skrócony katar, przypominający raczej kastet opatrzony ostrzem, który znajduje się na boku zbroi. Przedmioty prywatne oraz służbowe przechowywane są z kolei w licznych zasobnikach, które pełnią podwójną funkcję, bowiem wpływają także na ochronę. Równomiernie rozkładają ciężar, jak również pozwalają wykorzystać zawartość jako wyjątkowo skuteczną ochronę funkcjonariusza - szczególnie wokół pasa i prawego uda. Co więcej, umundurowanie przedstawiono w podstawowej formie. Nocarzom wolno troczyć do zbroi własny osprzęt, szczególnie wszelkiego rodzaju oręże główne i pomocnicze. W tym celu przewidziano także szeroki pas na skos, pozwalający przytwierdzić wymagane przedmioty z przodu pancerza, bez kolizji z segmentami. Trudno byłoby też wymienić dodatkowe uzbrojenie, które przewiduje sama formacja, bowiem jest ono wyjątkowo zróżnicowane. Na wspomnienie zasługuje jednak niewielka kusza, rozmiarami nie wykraczająca poza obrys pistoletu, posiadająca stalowe łęczysko i cięciwę z plecionego, cienkiego drutu. Niewrażliwa na wilgoć, zależnie od potrzeby może być noszona w stałej gotowości do strzału - bełt utrzymuje bowiem dodatkową sprężyną, a mocowanie klipsem do pasa umożliwia natychmiastowe jej dobycie. Mimo niewielkiego zasięgu i celności nienadającej się do walki na dystansie, z bliska pozwala jednak oddać potencjalnie zabójczy strzał - tylko tyle, choć w odpowiednich rękach aż tyle.

Sama zbroja wykonana jest ze skóry barwy czarnej, matowej, z kontrastowymi obramowaniami, które - nawiązując do złota - nie są wiernym odwzorowaniem koloru, aby połysk lub jaskrawość nie wpływały negatywnie na kamuflaż w warunkach słabego oświetlenia. Pomiędzy warstwy materiału, w kluczowych miejscach, wszyte są stalowe kółka lub niegrube blaszki. Utrudniają one przebicie pancerza tam, gdzie jest to konieczne. Ogół munduru pionu bojowego opiera się jednak na rozpraszaniu energii ciosów. Kiedy zbroje stalowe zachowują sztywność, oporządzenie N.O.C. może wyginać się w pewnym zakresie, oddając energię na ciało nie tylko w punkcie mocowania do niego - jak w pancerzu sztywnym - lecz na znacznie większej powierzchni. Przy tym utwardzana powierzchnia skóry, wspierana przez konstrukcję wymuszającą nakładanie się segmentów, właściwie uniemożliwia cięcia. To oznacza jednak, iż pociski niosące większą energię wciąż mogą się przebić, lecz jest to niewielką ceną za uniwersalność oraz lekkość w pozostałych płaszczyznach. Co więcej, każdy element podszyty jest od spodu tkaniną, za sprawą czego zminimalizowano styk skórzanych powierzchni, co eliminuje wszelkie skrzypienia. Dopełniając to łatwymi w wymianie, bardzo miękkimi podeszwami wojskowego obuwia, zapewnia to niemal bezgłośny chód, przydatny w działaniach specjalnych, które wymagają skradania i pozostawania w ukryciu. Mundur N.O.C. został stworzony z myślą o takim właśnie rodzaju walki, a nowe jego wcielenie jest ulepszeniem tego, co dotychczas najlepiej się już sprawdziło.

Elendar zyskał zupełnie nowy wzór mundurów, które teraz posiadają bardzo podobne linie do zbroi - nawiązania w kształcie przednich klap, run, kołnierzy i karwaszy są więcej niż oczywiste. Posiadając tę samą czarno-złotą kolorystykę cechują się wyjątkową elegancją, pozwalającą odpowiednio reprezentować formację podczas podejmowania czynności służbowych.

Przeciwnie do funkcjonariuszy bojowych medale z herbem organizacji mocowane są tylko u góry, gdyż wzbogaca je elegancki, pleciony sznur mocowany pod szyją i pagonem. Poza wyróżnikiem formacji nie brakuje jednak pozostałej symboliki - wszechobecnych run, pełniących identyczną funkcję jak w opancerzeniu, a także licznych symboli dodatkowych. Mimo że sam mundur nie posiada tarcz wyróżniających, to ich odpowiednikiem są klapy na płaszczu regulaminowym, choć możliwe jest przypięcie ich do pagonów w samej marynarce. Główną powierzchnię karwaszy zajmują emblematy pionów, ponieważ osoby służące bojowo mogą także nosić powyższe odzienie jako przepisowe umundurowanie wyjściowe. Wówczas, zamiast runicznego wyobrażenia przybytku, na przedramionach pojawia się motyw z zadartym ku górze mieczem.

Sercem całości jest pas (umieszczany na biodrach mężczyzn i w talii kobiet). Pozostaje on do dowolnej dyspozycji funkcjonariuszy, którzy wykorzystywać go mogą zależnie od pełnionych działań, trocząc do niego także paski pośrednie. Częstym widokiem są jednak nie tylko magazyny energii magiczne, fiolki i książki, lecz także uzbrojenie, które żołnierze Elendaru także posiadają. Ponieważ jednak całe oporządzenie byłoby co najmniej niewygodnym po okryciu płaszczem, przewidziano możliwość przepinania pasa na odzienie wierzchnie tak, aby wszystkie potrzebne przedmioty zawsze mieć w zasięgu ręki. Także samo okrycie składa się z dwóch warstw. Zewnętrza, zaimpregnowana, zabezpiecza przed skutkami opadów atmosferycznych. Wewnętrzna z kolei, osobna i zapinana od środka guzikami, może być wymieniana zależnie od pogody. Latem będzie zatem lniana, zimą zaś wykonana z grubej, ciepłej wełny. Co więcej, płaszcz ten posiada także kaptur, który jednak jest obszerny - inaczej niż w zbrojach, których to nakrycia głowy mają wycięcia po bokach, poszerzające pole widzenia. gen. Materios Dragonius

Niefortunne przedstawienie w Ithan

17 maja 1331 roku nie okazał się szczęśliwym dniem dla Ithan - wbrew temu, co sugerowałaby ładna, wiosenna pogoda sprzyjająca relaksowi nad Yss oraz spokojna atmosfera miasteczka, które - jak co dzień - żyło swoim własnym, powolnym życiem. Do czasu. Kilka dni przed wskazaną datą zaginęły dwie kobiety. Z oficjalnych informacji wynikało, że zostały one porwane przez nieznanych sprawców w celach bliżej nieokreślonych, co do których można było wyciągać tylko pewne spekulacje z powodu braku jakichkolwiek przesłanek, które mogłyby wskazywać na zamiary przestępców.

Ithan zdecydowało się na nietypowy krok - postanowiono oferować nagrodę za zajęcie się tą sprawą dla chętnych i nie bojących się ryzyka podróżników. I tacy się dość szybko znaleźli. Po krótkiej odprawie u kapitana straży miasta oraz Ignitusa - maga, który magicznie wytropił przypuszczalne miejsce przebywania sprawców - ochotnikom kazano wypić substancję zawierającą środek namierzający, by móc śledzić ich magicznie. Efekt jednak był dość niespodziewany, gdyż zostali oni wszyscy pozbawieni przytomności i przeniesieni w tym czasie do jaskini bez wyjścia. Od tamtego momentu poszukiwacze przygód byli zdezorientowani, bowiem nie wiadomo było, kto jest już wrogiem, a kto przyjacielem. Wyjście z tamtego miejsca okazało się niemożliwe za sprawą ciężkich, pancernych drzwi, a jedyna droga wiodła naprzód, przez system tajnych korytarzy i przejść. Dodatkowo napotkano po drodze wcześniejszego podróżnika - który błądził już wystarczająco długo, by wykazywać oznaki niezbyt poprawnego stanu zdrowia psychicznego.

Ciemność była absolutna i ciężko było dostrzec dla niewprawnych oczu cokolwiek nieco bardziej oddalonego. Nie minęło wiele czasu, aż podróżnicy zostali zaatakowani przez potwora, który został zgładzony wspólnymi siłami. Po długiej wędrówce i szukaniu kolejnych przejść jaskinia zaczęła przypominać wydrążone w skale pomieszczenia. Mniej więcej w tym momencie odnalezione zostały dwie poszukiwane kobiety - jedna ciężko ranna i przywiązana do słupa, jakby torturowana, a druga w nieco lepszym stanie - przykuta do ściany kajdanami. Udzielono im pierwszej pomocy i kontynuowano ekspedycję.

Grupa natknęła się na klauna. Zachowywał się on nienaturalnie, a do tego prawdopodobnie brał udział w porwaniu, co dało im wystarczająco dużo powodów, by zaatakować. Po uruchomieniu kolejnego tajnego przejścia w skale pozbyto się kolejnego porywacza, który - przebrany za demona - nie reagował na komendy i zaatakował otwarcie jednego z członków wyprawy. Co więcej, taplał się on w krwiopodobnej substancji, która wypełniała całą podłogę pomieszczenia. Podobny los spotkał kolejnego klauna, który uzbrojony próbował być przesłuchany, niestety bez skutku. Jego ostatnimi słowami było: "Tego nie było w scenariuszu...". Niedługo potem, zanim pozwolono sobie na zbadanie pomieszczeń i wszelkich podejrzanych przedmiotów, które jednoznacznie wskazywały na złe zamiary przestępców względem zarówno kobiet, jak i grupy ratunkowej, wszyscy teleportowani zostali do ratusza Ithan. Tu nastąpił punkt zwrotny całej historii - jaskinia okazała się budowanym przez jakiś czas teatrem wolnomyślicieli, który przez porwanie chciał zyskać rozgłos. Poszukiwanie zaginionych miało być przedstawieniem - scenariuszem napisanym przez kogoś szalonego. Oszukanym przez miasto i niezadowolonym podróżnikom zapłacono i podziękowano, co rodzi wiele podejrzeń skierowanych w stronę Ithan - zwłaszcza, że stawką było życie niekoniecznie winnych porwania osób, a całą sprawę dało się rozwiązać zupełnie inaczej, niż poprzez wysyłanie grupy uderzeniowej z jednoznacznie sformułowanym zadaniem. Anonimowy świadek [oog: Riveth]

Prowokacja czy zagrożenie? - reportaż

Nad ranem 10 maja, patrol straży tuzmerskiej spostrzegł słup czarnego dymu wznoszący się na północ od Starego Sioła. Po dotarciu na miejsce znaleźli oni zbiorową mogiłę wypełnioną dopalającymi się szczątkami pięciu ludzi, rozszabrowane ich mienie oraz wymazany na czerwono napis na ścianie: "Nie zadziera się z Leśnym Bractwem". Prowokacja? Groźba? Próba zanurzneia czyichś rąk we krwi? Pytań nasuwa się wiele, dlatego też dopełniłam niezbędnych formalności i udałam się na miejsce zbrodni, aby zbadać je osobiście.

Straż przebywała na miejscu całodobowo. Powiedziano mi, iż nikt nie naruszył miejsca od czasu pierwszego raportu straży do władz miasta. Natknęłam się na płytką, zbiorową mogiłę wypełnioną rzuconymi byle jak, spopielonymi ciałami pięciu ludzi, najprawdopodobniej mężczyzn. Ich stan uniemożliwiał identyfikację tożsamości, chociaż podejrzewa się, że byli to członkowie któregoś ze zorganizowanych gangów działających w okolicy - byli uzbrojeni, a ich siedziba zawierała podstawowy sprzęt do przetrwania paru dni w gościńcu oraz niewielkie zapasy. Co ciekawe, została zupełnie ogołocona ze wszystkich drogocennych przedmiotów, włącznie z pieniędzmi.

Dalsze oględziny miejsca zdarzenia dostarczyły kilku nowych faktów: chata musiała zostać zaatakowana naraz z przynajmniej dwóch stron. Są dwa miejsca, w których napastnicy i obrońcy intensywnie się bili - tuż przed drzwiami chaty, gdzie padło ich dwóch, a także na dachu, po drodze do którego (przy schodach) padł kolejny i dwóch jeszcze na górze. Wewnątrz domu brakuje jakichkolwiek śladów bitki. Dzięki temu, że ciała nie spłonęły doszczętnie, udało mi się dokonać oględzin zadanych im ran - trzech obrońców padło rażonych magią, bowiem brakuje na nich jakichkolwiek śladów po broni białej bądź dystansowej; pozostali zostali zaszlachtowani w sposób konwencjonalny. Brakuje informacji o innych ofiarach starcia - uciekinierach czy rannych ze strony atakujących. Jeżeli mieli oni martwych bądź rannych, to zabrali ich ze sobą. Zastanawiający natomiast jest fakt, że obrońcy stawiali opór przeciwko napastnikom, którzy dysponowali magiem (magami?) - musieli albo chronić jakiejś ważnej dla nich rzeczy, albo do końca mieć nadzieję na zwycięstwo mimo domniemanej dysproporcji sił.

Tutaj przechodzimy do najbardziej intrygującej części, czyli napisu wymalowanego na ścianie. Czy to rzeczywiście sprawka Leśnego Bractwa, które w końcu operuje na dalekiej północy Margonem, nie mając z Tuzmer nic wspólnego? Jeśli nie, to kto i dlaczego miałby chcieć ich wrobić? Jeśli tak - jakie mieli intencje w tak ostentacyjnym pokazaniu się praktycznie pod samymi bramami miasta? Cała sprawa wygląda bardzo politycznie; nie jest tajemnicą, że Leśni wykonują większość swoich prac na zlecenie różnych oficjeli z domeny pod kontrolą Eder, które znajduje się w dość naturalnej opozycji do Tuzmer, bądź co bądź, dawniej i dziś przyjaznego stronnictwu cechowców. Przeszedłszy się po tawernach słyszałam plotki, które mogę sprowadzić do jednego, prostego stwierdzenia: "Regis chce wziąć miasto". Pytanie brzmi - czy ostatnia awantura może w tym pomóc, czy raczej odwrotnie? Kto może mieć interesy w podkopywaniu niewielkiej grupy z północy i jej mocodawców? Karla C. Johansson [oog: Ney Talleyrand]

Dwóch magów napadło na złotniczkę w Nithal

Nocą z 25 na 26 kwietnia doszło do napadu z bronią na złotniczkę Krynię Lufis, podczas którego skradziony został łańcuszek o wartości jednej korony. W godzinach późnonocnych straże musiały interweniować, słysząc wołanie o pomoc mieszczanki, które dochodziły z jej kamienicy. Dwójka mężczyzn udała się do zakładu złotniczki późną porą, prosząc o przyjęcie ich ze względu na szczególne okoliczności. Mieli oni bowiem szukać prezentu dla córki jednego z nich. Po dłuższej rozmowie, w której jeden z napastników - magiczny iluzjonista - przekonał Lufis co do swych zamiarów, zaprezentowano im złoty łańcuszek z diamentem. Wówczas to złotniczce zagrożono bronią i wziąwszy łup, rzucono się do ucieczki z użyciem portalu, który otworzył mulus Virnur Nur. Pośpiech wywołały krzyki napadniętej rzemieślniczki, przez które interweniowali znajdujący się niedaleko dwaj funkcjonariusze N.O.C.

Krzyki poniosły się po śpiącym mieście, a Straż Miejsca reagowała natychmiast. Bramy do miasta zostały zamknięte, aby uniemożliwić napastnikom ucieczkę. Ci jednak zostali aresztowani w samym sercu Nithal, bowiem portal mający służyć jako niezawodna forma ucieczki nie był na tyle stabilny i silny, aby przenieść dwóch rosłych mężczyzn poza mury miasta. Pojawili się oni tuż przy generale M. Dragoniusie i funkcjonariuszach Straży Miejskiej, gdzie natychmiast poddali się. Otoczeni barierą, zostali skuci, a następnie odprowadzeni do więzienia. W międzyczasie stawiali opór i odmawiali udzielenia informacji, a także zaprzestania działań ukierunkowanych na zmylenie organów ścigania. Poinformowano ich także o konsekwencjach popełnionych występków. W obawie, iż mogła to być większa, zaplanowana akcja, wydano polecenia zbadania sygnatury magii użytej przy tworzeniu portalu oraz wyszukania w mieście poszlak podobnych anomalii, szczególnie na terenie Ratusza czy Gildii Kupieckiej. Nie odnalazłszy jednak przesłanek do uznania działań dwójki magów zagrażającymi instytucjom Nithal, skupiono się na śledztwie dotyczącym samych napastników. Aktualnie prowadzone są działania specjalne, gdyż ze względu na nadużycia magii oraz brak współpracy, w sposób wyjątkowo wstępnie zakwalifikowano napad i powiązane z nim zdarzenia. Sprawa jest w toku głównie z powodu składania fałszywych zeznań, które są na bieżąco weryfikowane. mst. Emryh de Reius

Pokłosie Arkan - śledztwa w sprawach
Konsorcjum, Zakonu Wielkiej Czwórki
oraz Gildii Cechów

Mimo, iż od opisanej na łamach №30 Nocnego Gońca masakry w Nithal minął już ponad rok, do dziś część spraw pozostaje niewyjaśniona. Wciąż nie udało się przesłuchać wszystkich członków byłej Gildii Cechów, którzy ukrywają się w mniej dostępnych częściach krainy. Niemniej, pokłosiem Arkan były także inne zdarzenia dotyczące sfer finansowych i wyznaniowych. Powiązania ze sprawą Konsorcjum 1 maja 1330 roku władze Nithal skazały Viska, założyciela Konsorcjum i prowadzącego burdel w pobliżu rynku. Mężczyźnie zarzucano przestępstwa finansowe na szkodę Gildii Kupieckiej oraz kolaborację ze spiskowcami, którzy stali za atakiem podczas egzekucji Fegnila i Navu. Dom schadzek wraz z majątkiem zostały przejęte na rzecz Sił Zbrojnych i Magistratu, a wobec samego Viska zastosowano banicję obowiązującą na terenie Nithal, a także przyległych ziemiach pod jurysdykcją miasta. Wyrok ten stracił jednak na znaczeniu wobec informacji o śmierci Viska. Postępowanie prowadzone wobec Rothena Termusa i Stanleya de Marca zostało umorzone z powodu braku znamion udziału w Arkanach lub wspomnianej części interesów Konsorcjum.

Już po skazaniu założyciela wyszło na jaw, iż w burdelu "Pod Sukkubem" sprzedawano narkotyk "Euforia", którego to resztki odkryto. Kurtyzany potwierdziły, iż Visk odpowiedzialny był za rozprowadzanie nielegalnych substancji. R. Termusa i S. de Marca przesłuchano ponownie w sprawie obrotu narkotykami. Ponieważ jednak obaj złożyli obszerne zeznania, przywrócono im pełnię swobód obywatelskich na terenie Nithal oraz wszystkich ziemiach pod jurysdykcją miasta. Problemy z Zakonem Wielkiej Czwórki W dniach 12-14 maja 1330 roku doszło do oczyszczenia miasta z wojowników Zakonu Wielkiej Czwórki. Równocześnie prowadzono tropienie wszelkich śladów magii oraz neutralizację zaklęć Arkan. W ciągu następnych dni w mieście nie pozostał żaden zakonnik, natomiast kapłanki oraz kapłani świątyni skupili się na oczyszczeniu budynku z wpływu spiskowców. 14 maja wydano również Dekret zakazujący powstawanie nowych ugrupowań religijnych i magicznych na terenie miasta. Świątynia jak i wszystkie jednostki magiczne trafiły pod ścisłą kontrolę władz Nithal, by zapobiec kolejnym incydentom oraz wykorzystaniu wpływu religijnego przeciwko bezpieczeństwu.

Mimo zakazu Vincent Rathven, Wielki Mistrz Zakonu Wielkiej Czwórki, pod koniec listopada podjął próbę reaktywacji wspólnoty. Wokół placu świątynnego rozwieszono liczne ogłoszenia informujące o rozpoczęciu naboru do Zakonu. Przez około pół miesiąca, Nocturnus Oris Custodia prowadziła niejawne obserwacje, które jednak nie wskazały jakoby naruszono prawo inne niż dotyczące powoływania stowarzyszeń religijnych. 18 grudnia Vincenta Rathvena wezwano na przesłuchanie, choć ze względu na brak bezpośredniego zagrożenia, bez aresztowania. Zeznał on, iż jego najbliższymi planami było zgromadzenie wiernych członków, wyszkolenie ich w walce oraz podjęcie się zleceń na rzecz miasta, np. ochrony karawan czy też polowań.

Magistrat podjął decyzję o wydaleniu Zakonu Wielkiej Czwórki i już następnego dnia, o świcie 19 grudnia, przeszukano kompleks świątynny. Władze postanowiły przy tym odstąpić od wymierzenia kary za złamanie Dekretu, lecz kategorycznie zakazały dalszej działalności religijnej na terenach jurysdykcji Nithal pod groźbą surowych konsekwencji. Udział Gildii Cechów w Arkanach 26 grudnia zatrzymany został Navu Vruzael, wcześniej skazany na karę śmierci za morderstwo kilku strażników. Uniknął jednak egzekucji za sprawą zeszłorocznego ataku, po którym to zbiegł. Przed Władze Miasta trafił za sprawą kilku cywilów działających zgodnie z listem gończym, obiecującym nagrodę w wysokości jednej korony. Członka Gildii skuto w dwimeryt i osadzono w więzieniu, gdzie kilkukrotnie go przesłuchano. Współpracując z Nithal, Vruzael udzielił wielu informacji na temat samych Arkan, a także członków własnej organizacji. Wskazywał, iż wielu z nich zostało zaangażowanych przez spiskowców wbrew ich woli. Wobec tego, podjęto decyzję o wszczęciu śledztwa ws. Gildii Cechów, na mocy którego już pod koniec stycznia cofnięto wyrok kary śmierci. W jego miejsce wyznaczono kaucję, z możliwością zmniejszenia jej nawet o połowę, jeżeli pozostali cechowcy stawią się na przesłuchania.

Kwotę nadano jednak pełną, bowiem byli kompani więźnia odrzucili propozycję współpracy - nawet mimo obietnicy zdjęcia listów gończych oraz dobrego traktowania. Okazało się jednak, iż monety były zaklęte, co znacząco wydłużyło przyjęcie kaucji, gdyż mogła ona ulec samozniszczeniu. Funkcjonariusze Nocturnus Oris Custodia podejmowali liczne działania, które miały doprowadzić do przesłuchań, między innymi Korano Ligatur oraz Zireatha Ihr'Mitzrifa. Między innymi w ich wyniku zwolniono z więzienia Navu Vruzaela i publicznie poinformowano o wycofaniu listów gończych wobec wymienionych osób. Niedługo po tym, były więzień doprowadził do miasta Thaanddriego Ghalnora oraz Silvę Industra, którzy to także udzielili informacji dotyczących Arkan. Nie odnajdując ich winy, zgodnie z umową odstąpiono od ścigania ich listami.

Stale poszukiwanymi są pozostali członkowie Gildii Cechów, szczególnie: Glieve Brewind, Argetus Meltinus, Lorcor Vivet, a także Fegnil Węglobrody. Wciąż też obowiązuje nagroda w wysokości jednej korony za doprowadzenie wskazanych osób przed wymiar sprawiedliwości Nithal. gen. Materios Dragonius

Tolloki blokują trakt
Werbin-Tuzmer

Problem z Tollokami jest powszechnie znany wszystkim kupcom i podróżnikom korzystającym z traktu Tuzmer- Północ. Tolloki bowiem za każdy przejazd przez ich tereny żądały uiszczenia opłaty w postaci myta. Ten, kto nie zapłaci jest albo odsyłany z powrotem albo ograbiany z dóbr, o czym przekonał się jeden kupiec zmierzający z miasta portowego do Werbin. Po tym, jak nie uiścił opłaty, został zaatakowany przez trójkę tolloków. Szczęśliwie dla kupca w pobliżu znajdował się inny podróżnik, który pomógł napadniętemu i zabił grabieżców. Niedługo po tym wydarzeniu, z przyczyn na razie nieznanych, tolloki stały się jeszcze bardziej agresywne, atakując teraz każdego samotnego podróżnika i mniejsze karawany. Z wyjątkową brutalnością traktują też podróżujących magów. Większe karawany są puszczane po uiszczeniu znacznie większego niż poprzednio myta. Anonimowy kupiec [oog: Argetus]

Manifest
socyalno-rewolucyjny

Pod koniec kwietnyia, na terenie rolniczego Torneg, ogłoszono manifest: aby krainę jednym wspólnym organizmem uczynić i władzę w ręce ludzi oddać!

Zayście - co było oczywistem - zwróciło uwagę przechodnyów i straży, a przede wszystkiem chłopów, którzy głównymi bohaterami wygłaszanych tez byli. Mówca o pseudonimie Felek, stojąc na podwyższeniu ze skrzyń ustawionem, wskazał na "niesprawyedliwość i obrzydliwość klasy burżyazyjnej", jako Nithal i Thuzal się jawiącej. Głównem zarzutem ma być koncentracyja możliwości pobierania edykacyji tylko wokół miast wspomnianych oraz wśród ploretaryatu jej braków. Proponowano szamokształcenie się w kwestyach czarowania, zbroyenia, czy też szeroko rozumyianej wiedzy nabywania, z jednoczesnem zrzeczeniem się prywatności majątku, na rzecz dobra wspólnego.

Wydarzenie to zapewne przeszłoby bez echa - bowiem nie odnotowano szczególnej działalności z nim związanej. Niemniej, nawoływanie do walki z pewnymi grupami społecznymi zamiast zaproszenia do dialogu zdaje się być nieuprawnioną uzurpacją władzy. W teorii: poprzez przekazanie jej ludziom prostym. W praktyce jednak trudno byłoby jednak uniknąć wytworzenia kolejnej burżuazji będącej klasą ideologicznego nadzoru. Ciekawym jest fakt, że w ramach stworzenia nośnych haseł jako jednego z głównych antagonistów ukazano Nithal - miasto o wysokim poszanowaniu obywateli mających równe prawa niezależne od warstwy, rasy czy przekonań, w dodatku stroniącym od niewolnictwa. gen. Materios Dragonius

Karczma w Werbin
wciąż nie odbudowana

3 września 1330 roku małżeństwo Tryna i Larentii Emasów zostało prawomocnie skazane za nieumyślne spowodowanie śmierci pięciu osób, a także utratę zdrowia przez kolejnych dwudziestu. Dotyczy to wydarzeń z zawalenia karczmy w Werbin, gdzie wskazaną parę uznano współwinnymi - do części odpowiedzialności za katastrofę budowlaną poczuwały się bowiem Władze Werbin.

Wobec licznych oskarżeń obecnego rządcy Rothe Lindesa o niepraworządność, zdecydował się on na nawiązanie współpracy z Nocturnus Oris Custodia w ramach łączonej operacji GROT. Formacja Nithal nadzorowała proces wraz z przesłuchaniem, aby upewnić się co do sprawiedliwości wyroku. Sporządzono także szczegółowy protokół o sygn. 03-09-30-1, którego kopie rozesłano do władz pozostałych miast, choć N.O.C. może udzielić wglądu w dokumentację każdemu cywilowi. Wartym wspomnienia jest także wyrok, gdyż małżeństwo Emasów oddano w niewolę, bez wyrządzania krzywdy. Zdawać by się mogło, iż w przypadku śmierci oraz katastrofy sąd orzekłby o karze głównej, to jest śmierci. Zamiast tego państwu Trynowi i Larentii dano drugą szansę, choć poza Marchią Werbińską. Oboje odzyskali wolność, choć pan Emas zginął w okolicznościach niezwiązanych ze sprawą.

Odbudowa karczmy przeciąga się jednak. Zawalony budynek należało ostrożnie odgruzować, bowiem znajdowały się w nim prywatne i najęte pokoje, których majątek wymagał zabezpieczenia. Istotnym było także to, aby podczas działań nie zginęły kolejne osoby, o co nie trudno przy tego typu działaniach. gen. Materios Dragonius

Przeklęta załoga piratów

W październiku 1330 roku, do wybrzeża nieopodal Wioski Rybackiej, zacumowany został Czarny Gryf - okręt piratów, którzy to zaczęli ogłaszać się wśród ludności, iż potrzebują załogi na wyprawę po bogactwa. W tym samym okresie doszło do niewyjaśnionych porwań, za sprawą czego wszczęto śledztwo. Później wykazało ono, że na pokładzie dochodziło do aktów kanibalizmu, na co wskazywały szczątki odnalezione nieopodal latarni morskiej. Wieczorem, w dniu wyznaczonym przez piratów na łamach ogłoszenia, doszło do serii dziwnych zdarzeń. Doprowadziły one do nocnej walki, która skończyła się eksplozją prochu na pokładzie Czarnego Gryfa. Jego płonące szczątki zostały rozrzucone na terenie większej części wiejskich terenów, choć za sprawą ulewnego deszczu nie doszło do groźnych pożarów. Z uzyskanych informacji wynika, iż załoga była w jakiś sposób przeklęta, co dawać im mogło nawet nieśmiertelność. Niestety, brak jest wiarygodnych szczegółów na ten temat. Anonimowa nota z Tuzmer