Kopalnia w Werbin staje się
przedmiotem konfliktu
Wszystko zaczęło się od zatrudnienia przez władze Werbin niejakiej Wolnej Kompanii Drakk'haris. Miasto zleciło owej grupie oczyszczenie od dawna zamkniętej kopalni Latimeria ze stworów, które się w niej zagnieździły. Po długich negocjacjach przedstawiciele Kompanii przystali na warunki zaoferowane przez burmistrza Werbin; to jest dwadzieścia srebrników dla każdego, kto wziął udział w akcji oczyszczania kopalni. Kompania wykonała zlecone zadanie, eksterminując bazyliszki bez większych problemów. Kłopoty zaczęły się, gdy przyszło do wypłacenia nagrody. Przedstawiciele Kompanii zaczęli żądać sumy większej, niźli ustalona. Burmistrz odrzucił te absurdalne żądania, otrzymując w odpowiedzi pogróżki. Nie mogąc oddelegować strażników miejskich z ich aktualnych stanowisk, a co za tym idzie, zapewnić kopalni odpowiedniej ochrony - miasto zdecydowało się na zatrudnienie najemników. Na ich czele stanął znany w krainie watażka, Rothe Lindes. Jak widać miasto było naprawdę zdesperowane, a groźba zemsty musiała być nad wyraz prawdopodobna.
Obawy okazały się uzasadnione
Szybko okazało się, że miasto drżało ze strachu nie bez powodu. Kompania Drakk'haris przybyła w zaledwie dzień po nieudanych negocjacjach, roszcząc sobie prawa do nieruchomości i żądając rozmowy z jej nowym właścicielem, który wyraźnie nie życzył sobie ujawniania swej tożsamości. Jak można się było spodziewać, miasto, reprezentowane w tym momencie przez burmistrza, odmówiło ujawnienia jakichkolwiek informacji, a także przekazania praw do kopalni. Naoczni świadkowie twierdzą, że zaraz po wyjściu z siedziby głowy miasta, Kompania, wraz z wynajętymi pomocnikami, udała się pod kopalnię Latimeria. Tam wywiązała się krótka i nerwowa dyskusja pomiędzy przedstawicielem Kompanii, a Rothe Lindesem. Najemnicy, z drowem na czele, wycofali się do kopalni, zaś Kompania zaczęła się szykować do walki przed jej wejściem.
Bohater czy jednak bandyta?
Co ciekawe - tą nielegalną próbą przejęcia kopalni dowodził znany ze swoich heroicznych czynów, lider nieistniejącej już Gildii Cechów - Anward. Wraz z nim w ataku udział brał również dość sławny Navu Vruzael, także znany jako wysoko postawiona osobistość z Gildii. Reszta popleczników Kompanii była mniej znana, wszyscy zostali rozpoznani przez Rothe, który ich listę przekazał burmistrzowi Werbin. Oprócz wspomnianych wyżej panów w ataku brali udział: Minstrella, Glieve, Petrus, Riv Devisson oraz Riordan Virezz. Wszyscy oni są poszukiwani przez władze Werbin, jako wyjęci spod prawa. Ostatni z wymienionych napastników aktualnie przebywa w więzieniu, czekając na prawomocny wyrok w swej sprawie.
Dramatyczny przebieg walki
Udało się nam także dotrzeć do jednego z najemników, który walczył pod dowództwem Rothe. Zrelacjonował on dla nas przebieg walki, która miała swoje miejsce w kopalni.
"Szef, to jest Rothe, wpadł do kopalni wściekły razem z Alerem [jednym z nas] przy boku. Rozkazał nam załadować kusze i przyjąć formację półksiężyca przy jedynym wejściu. Mieliśmy strzelać do każdego, kto się w nim pojawi, bez rozkazu. Oczekiwanie zdawało się trwać w nieskończoność, aż nagle pod nasze stopy wleciał jakiś kamień. Nic się nie stało, jednak jak później wytłumaczył nam Ren - nasz mag, kamień był zaklęty. Gdyby nie przełamał czaru, to bez wątpienia zostalibyśmy rozerwani przez magiczny wybuch. Wkrótce po tym zdarzeniu przez wejścia wlała się cała gromada przeciwników. Jednego udało się nam od razu wyeliminować z dalszej walki, a dwóch innych ranić. Niestety ten z twarzą zasłoniętą maską ustrzelił trzech naszych przy pomocy jakiejś dziwnej wariacji kuszy. Ren uznał go za najniebezpieczniejszego, więc unieruchomił napastnika przy pomocy bariery. Co ciekawe - ten zbrojny nawet nie podjął próby wyswobodzenia się, ułatwiając Renowi pracę. Zaczęliśmy walkę w zwarciu. Trwała długo. Dzięki Renowi nie musieliśmy martwić się o magów, jednak ich zbrojni i tak sprawili nam wiele problemów. Z dwunastu osób ostało się nas ledwie pięciu. Wszyscy poza niejakim Riordanem uciekli. Ostatecznie, tego jednego udało się nam zatrzymać."
Jaki będzie dalszy ciąg tej historii?
Postanowiliśmy zapytać o to samego burmistrza Werbin. Rozmowę przeprowadził jeden z naszych pracowników - Atan.
Atan: Dziękuję, że znalazł Pan dla nas czas, Burmistrzu.
Burmistrz: Cóż, moim obowiązkiem jest przekazać obywatelom prawdę na temat wydarzeń, które miały miejsce zaledwie kilka nocy temu w moim mieście.
Atan: Czy mógłby nam Pan przybliżyć treść umowy, którą zawarł Pan z Kompanią?
Burmistrz: Tak, oczywiście. Kompania zobowiązała się do oczyszczenia kopalni Latimeria. Każdy, kto wziąłby czynny udział w tej operacji miałby otrzymać od miasta sumę dwudziestu srebrników.
Atan: Skąd więc roszczenia dotyczące samej kopalni?
Burmistrz: Kompania po wykonanej pracy zdecydowała, iż zaproponowana suma może zaledwie pokryć koszty eksterminacji bazyliszków. Kiedy odmówiłem zwiększenia tej sumy, ponad dwukrotnie zagrozili zajęciem kopalni.
Atan: Wówczas zatrudnił Pan najemników. Dlaczego do kopalni nie została przydzielona ochrona pod postacią straży miejskiej?
Burmistrz: Nasze miasto jest nękane przez ataki goblinów, nie stać nas na odesłanie nawet jednego człowieka do strzeżenia kopalni przed jedynie potencjalnym zagrożeniem.
Atan: Ale przyzna Pan, że wybór Rothe Lindesa, niesławnego w tych stronach, na dowódcę najemników było dość nietrafionym pomysłem?
Burmistrz: Nie, nie przyznam. Pan Lindes wywiązał się z powierzonych mu zadań idealnie. Nie rozumiem też dlaczego miałbym wzgardzić jego służbą tylko przez wzgląd na jego przeszłość. Pan Lindes porzucił swój dawny styl życia, a jego umiejętności są naprawdę wspaniałe. Był idealnym kandydatem. Poza tym, jak uczy nas historia konfliktu mojego miasta z Kompanią, przeszłość niewiele znaczy.
Atan: Co ma Pan na myśli?
Burmistrz: Czyż próbą bezprawnego przejęcia nieruchomości należącej do prywatnego inwestora nie dowodził Anward? Który wcześniej wsławił się jako obrońca krainy? Jak widać stary przestępca okazał się być praworządnym, zaś bohater dopuścił się bandyckich czynów.
Atan: Wspomniał Pan o prywatnym inwestorze. Kto aktualnie jest właścicielem kopalni?
Burmistrz: Pewien szlachcic pochodzący z Karka-Han. Nie mogę jednak udzielić bardziej szczegółowych informacji; zostałem poproszony o dyskrecję i jestem tym bardziej zobowiązany do takowej ze względu na niebezpieczeństwo ze strony Kompanii.
Atan: Czy miasto zamierza wyciągnąć jakieś konsekwencje wobec osób, które wzięły udział w ataku?
Burmistrz: Wszyscy oni są poszukiwanymi bandytami. Poprosiliśmy już o pomoc w ich ujęciu pozostałe miasta i wciąż czekamy na odpowiedź.
Atan: A co się stanie z niejakim Riordanem, który aktualnie jest w niewoli?
Burmistrz: Zostanie osądzony zgodnie z literą prawa. Aktualnie wciąż oczekuje na proces.
Atan: Co z rodzinami zmarłych? Miasto zamierza je w jakiś sposób wesprzeć?
Burmistrz: Zawód najemnika nie należy do bezpiecznych. Rodziny zmarłych powinny być przygotowane na ewentualną śmierć swoich bliskich. Miasto wypłaci im jedynie zaległy żołd.
Atan: Czy kopalnia nadal będzie chroniona przez najemników?
Burmistrz: Tak, przynajmniej dopóki nie wyłapiemy wszystkich, którzy są odpowiedzialni za ten bestialski napad. Zagrożenie wciąż istnieje.
Atan: Cóż, to wszystko, czego chciałem się od Pana dowiedzieć. Dziękuję za poświęcony mi czas.
Udało się nam dotrzeć także do kompanii
Wywiad z przedstawicielem Kompanii, Rivem Devissonem przeprowadził niezawodny Atan.
Atan: Dziękuję, że zgodziłeś się na tą rozmowę. To bardzo ważne, by ludzie poznali punkt widzenia obu stron. Więc, może od początku. Przedmiotem konfliktu między Kompanią oraz Werbin była kopalnia. Dlaczego rościcie sobie do niej prawa? Według burmistrza dostaliście jedynie zlecenie na jej oczyszczenie. Za wykonanie pracy mieliście otrzymać wynagrodzenie pod postacią twardej waluty.
Riv Devisson: Isengrim Deithvenn negocjował z burmistrzem warunki naszego zatrudnienia. W nagrodę za oczyszczenie kopalni mieliśmy otrzymać ją na własność.
Atan: Twierdzisz więc, że burmistrz kłamie?
Riv Devisson: Tak, dokładnie tak.
Atan: To słowo przeciw słowu. Słowo burmistrza, przeciw słowu przestępcy, bowiem wasz czyn za przestępstwo został uznany. Czy spisaliście z burmistrzem umowę, która mogłaby potwierdzić twoją wersję?
Riv Devisson: Niestety nie, przeklinam nasz brak zapobiegliwości. To był wielki błąd. Burmistrz zdecydował się powierzyć pieczę nad kopalnią szlachcicowi z Karka-Han, tym samym łamiąc naszą umowę.
Atan: Wiecie więc kto został nowym właścicielem kopalni? Dlaczego nie dochodziliście swoich praw u niego, zamiast próbować przejąć nieruchomość siłą?
Riv Devisson: Nie wiemy. Od burmistrza dowiedzieliśmy się jedynie, iż jest to szlachetnie urodzona osoba zamieszkująca Karka-Han. Nie chciał lub nie mógł zdradzić nam godności owego szlachcica.
Atan: Rozumiem. Czy jednak nie było możliwości negocjacji? Musieliście posuwać się do zbrojnej manifestacji, w trakcie której zginęło siedem osób?
Riv Devisson: Burmistrz nie był skory do prowadzenia jakichkolwiek rozmów. Postawił nam ultimatum. Mówiąc bez ogródek, bierzemy pieniądze albo możemy wynieść się z miasta.
Atan: Więc postanowiliście wykorzystać trzecią opcję i zamordować ludzi mu służących?
Riv Devisson: Przede wszystkim - nie ruszyliśmy do kopalni chcąc kogokolwiek zabijać. Naszym celem była rozmowa z przywódcą najemników celem poznania tożsamości tajemniczego szlachcica. Jednakże Rothe także nie był chętny rozmawiać na ten temat.
Atan: Więc, gdy nie udzielił odpowiedzi na wasze pytania, stwierdziliście, że najlepszym rozwiązaniem będzie zabicie go?
Riv Devisson: Zabicie go?
Atan: No tak. Chyba nie powiesz mi, że zaczęliście eksterminowanie jego ludzi po to, by potem z nim porozmawiać przy kuflu piwa?
Riv Devisson: Poniosło nas, przyznaję. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. Zastanawia mnie jednak dlaczego burmistrz oraz Rothe tak zawzięcie ukrywają tożsamość właściciela kopalni.
Atan: Cóż. Rodzin zmarłych to raczej nie pocieszy. Domyślam się, że właściciel po prostu nie chce ujawniać swoich danych. Kolejne pytanie. Jaki udział w całej sprawie mieli Anward i Navu Vruzael?
Riv Devisson: Anward początkowo miał nam tylko pomóc w rozmowach. Navu Vruzael znalazł się tam przypadkiem.
Atan: Więc te - co by nie powiedzieć - dość sławne w krainie postaci postanowiły bez żadnych szczególnych powodów przyłączyć się do ludobójstwa?
Riv Devisson: Ludobójstwo? Czy to aby nie przesada?
Atan: Ludobójstwo to rzeczywiście zbyt mocne słowo, mówmy o mordzie. W końcu wynajęci przez miasto ludzie jedynie się bronili, nawet złapawszy jednego z was nie wyrządzili mu krzywdy.
Riv Devisson: Bronili się? Gdy weszliśmy do kopalni zostaliśmy przyjaźnie przyjęci przez kilkanaście bełtów.
Atan: Z relacji osób, które przeżyły wynika, iż najpierw próbowaliście za pomocą magii ich wybić. Mieli chyba prawo sądzić, że nie wejdziecie do kopalni rozmawiać?
Riv Devisson: Mieli. Wróćmy jednak do Riordana, który został przez Rothe i jego ludzi zniewolony. Widziałem go po wyjściu z kopalni. Jakby to powiedzieć… Nie wyglądał na szczególnie zdrowego.
Atan: Cóż, mimo wszystko spędził kilka dni uwięziony. To normalne, że nie zaznał tam luksusów. Co zamierzacie dalej? Czy myślicie o jakiejś rekompensacie dla miasta i rodzin ofiar?
Riv Devisson: Tak. To normalne, że był bity. I tak, myślimy o rekompensacie dla rodzin zabitych.
Atan: Czy chciałbyś jeszcze coś powiedzieć, nim zakończymy naszą rozmowę?
Riv Devisson: Nie. To wszystko. Popełniliśmy błąd i mamy nadzieję go naprawić zaczynając od pomocy rodzinom, których. bliscy zginęli w kopalni
Atan: Dziękuję więc za rozmowę.