NOCTURNUS ORIS CUSTODIA WYD. S. - HALLOWEEN - NUMER 26

Nadchodzi nowy rozdział w dziejach świata? Wkrótce wybory do Rady Nerthusa!

Po latach gdybań, nieśmiałych próśb i cichych nadziei graczy oraz śmiało wypowiadanych idei, oto teraz nadchodzi nowa formacja - Rada Nethusa. Jednakże, czy mamy do czynienia z rzeczywistym powiewem świeżości? Na początku stworzenia świata - kiedy nie istniał jeszcze konkretny system walk, a ogólne reguły dopiero otrzymywały klarowną formę - powołano do życia organ, którego celem miały być sprawiedliwe rządy. Stanowił on most pomiędzy głównym zarządcą serwera, a resztą społeczeństwa, którego rada była częścią. Obecnie, rada kojarzona jest z nieudanym eksperymentem i ź wszelkich problemów, których konsekwencje znosimy aż do dzisiaj. To był nawet nieĽle funkcjonujący organizm. Nadmierne demonizowanie tej formacji byłoby jednak błędem. Ilu wojaków i dam, tyle opinii, a u wielu obywateli Nerthusa wspomnienia "starej Rady" wywołują pozytywne emocje. "Szkoda, że upadła. To był nawet nieĽle funkcjonujący organizm. Gdy sobie o niej pomyślę, to taki bardzo miły powrót do przeszłości" - wspomina ciepło Shirley.
Niewątpliwie, trudno byłoby umniejszać to, co Nerthus zyskał za sprawą tamtych ludzi. Stworzyli oni prawdziwy fundament całej społeczności, rozwiązując przy tym pierwsze spory i wytyczając pierwotne szlaki. Zawdzięczamy im także istnienie pierwszych organizacji oraz systemu kar wraz z kartoteką wyciszeń. To właśnie Rada tworzyła jedne z najpiękniejszych sesji i organizowała konkursy angażujące ogromną liczbę ludzi, elfów, krasnoludów oraz innych dzieci tej ziemi. Co więcej, w ramach działalności tej organizacji, wszelakie przedsięwzięcia organizowały prawdziwe legendy Nerthusa, do dziś ciepło wspominane przez starych mieszkańców świata. Pomiędzy Radą oraz graczami dochodziło do bardzo wielu kłótni. Niestety, ideał Rady Nerthusa niszczyła szara codzienność. "Dawniej - pomiędzy Radą oraz graczami - dochodziło do bardzo wielu kłótni" - zwraca uwagę Mściwy Idunes. Niekończące się spory, wzajemne zatargi i donosicielstwo trawiły wspaniałą ideę. Sprzeczki często dotyczyły podważania cudzych kompetencji czy też wywyższania się ponad innymi. Momentami mogłoby się wydawać, że współpraca była czysto teoretyczna, gdyż próba zwrócenia uwagi na jakiś problem owocowała urazą dumy jednego z radnych. Ponury żart, ale lepsza przyszłość? Niektórzy wiążą nieprzyjemne wspomnienia z wybranymi radnymi, nie przebierając przy tym w słowach. Trudno jednak obarczyć wąską grupę winą za upadek Rady. Więcej szczegółów przedstawia Rothe Lindes:
"Ostatnią odsłonę Rady uważam za ponury żart, przez wiele różnych czynników (przy czym najważniejszym jest zupełny brak sprawiedliwości w wydawanych osądach), jednak mam nadzieję, że razem uda nam się stworzyć Radę, która działać będzie dla wspólnej korzyści, a nie własnego interesu." Przytoczone słowa poruszają także istotny problem realizacji prywatnych celów. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że wpływy klanów lub organizacji mogą zagrozić istnieniu planowanej formacji. Z tego powodu, wszyscy mieszkańcy Nerthusa powinni poczuwać się do obowiązku pełnienia roli organów nadzorczych, kontrolujących nie tylko działania, ale też intencje i zamysły przyszłych radnych.

Wybory już zaplanowane

Dwudziestego siódmego paĽdziernika oficjalnie ruszyły wybory. Obecnie zgłaszane są jeszcze kandydatury - ich zestawienia należy spodziewać się piątego listopada. Tego dnia, w samo południe, umożliwione zostanie głosowanie, które potrwa do północy następnego dnia.
Warunkiem oddania ważnego głosu będzie między innymi posiadanie karty postaci. Ponadto, należy wpisać trzy numery kandydatów - po jednym na każde miejsce. Nie wolno wielokrotnie wpisać jednego numeru ani przekroczyć limitu trzech osób. Można jednak oddać głos w sprawie jednego lub dwóch miejsc. Warto dodać, iż napisanie więcej niż jednego posta lub jego edytowanie, zakończy się unieważnieniem głosu oraz czasowym zakazem wypowiadania się na forum. W rękach mieszkańców spoczęły losy tego świata, a na barkach kandydatów ogromna odpowiedzialność, którą ciężko dziś opisać. Oczekiwania w stosunku do nowej Rady są ogromne, a warunkiem ich spełnienia może być wyłącznie współpraca i służebność, gdyż rządy są narzędziem, nie celem. Materios Dragonius

Noc Dziadów

Nocne niebo było w całości zakryte przez burzowe chmury, w oddali grzmiało. Pogoda więc, krótko mówiąc, nie nastrajała do nocnych przechadzek. Mimo tego przez bór, nazywany mistycznym, przedzierała się grupa podróżników. Każdy dzierżył pochodnię, a z ich ust dobywały się pieśni ludowe traktujące o duszach osób, które opuściły już ziemski padół. Cienie, ledwie widoczne w słabym blasku żagwi, rzucane przez gałęzie drzew oraz idących, wiły się, niby tańcząc w rytm wyśpiewywanej pieśni. Nocni łowcy wyruszyli na polowanie, więc co jakiś czas dało się słyszeć pohukiwanie sowy, wycie wilka, czy też nietypowy odgłos wydawany przez nietoperze. Symfonię dopełniał szum drzew, poruszanych przez delikatny wiatr. Wszystkie te elementy tworzyły razem obraz, który mógłby niejednego mężnego wojownika wyprowadzić z równowagi i odwieść od dalszej podróży w głąb kniei. Jednak podróżnicy niezrażenie zapuszczali się w głąb głuszy.

Szli tak, zdawałoby się, przez wieczność, gdy w końcu dotarli do miejsca przeznaczenia. Na niewielkiej polanie, oświetlonej pozawieszanymi w różnych miejscach latarniami podróżnymi, znajdowało się kilka stołów zastawionych obficie jedzeniem i napitkiem. Nowo przybyłych przywitało kilka postaci, które widać czekały na nich już jakiś czas. Wkrótce wszyscy zebrali się na skraju polany, dwóch młodzieńców ruszyło zdmuchnąć płomienie palące się w latarniach, pochodnie także zostały zgaszone. Osoba zwana koĽlarzem, będąca widać przywódcą zebranych zaintonowała nową pieśń. Zebrani chwilę tak stali, wznosząc chóralny śpiew. W końcu koĽlarz dał ręką znak, by zaprzestali.
- Błagam was, naszych przodków, których wszechmocni bogowie zabrali do swych królestw, przybądĽcie! Jadła i wypitku u nas dostatek, przybądĽcie i pobłogosławcie naszą ziemię, zsyłając na nią urodzaj!
Po tych słowach z między drzew wynurzyły się dwie postaci ubrane w długie, białe szaty. Ich twarze zakryte były przez wykonane z drewna maski. W tychże maskach wycięte były jedynie otwory na oczy, w miejscu gdzie powinny znajdować się usta nie było nic. Zamaskowane postacie wbiegły w tłum, wydając nieartykułowane dĽwięki. Ludzie ponownie zaśpiewali, zaczęto na nowo odpalać lampy. Dziady proszalne, poprzebierane za upiory podbiegły do stołów. Obaj wzięli w ręce tyle jedzenia ile tylko mogli unieść i pomknęli w las. Reszta osób biorących udział w obrzędzie zasiadła do uczty zaraz po tym, gdy koĽlarz oznajmił, że duchy są zadowolone i pobłogosławią ziemię na następny rok.

Uczta trwała jakiś czas, gdy z lasu wynurzyła się pojedyncza postać, od stóp do głowy ubrana na czarno, z naciągniętym na głowę kapturem. Początkowo nikt nie zwrócił nawet uwagi na nowo przybyłego, który po prostu stał przy jednej z latarni. Z czasem jednak zaczęto go sobie pokazywać palcami, dało się też słyszeć zatrwożone szepty. Ludzie powstawali z ław, nie wiedząc co dalej robić. Na pomoc przyszedł koĽlarz, który wyszedł do postaci żywo przypominającej upiora z bajań. - Po co mącisz spokój żywych, duchu? Czyż nie otrzymałeś od nas darów, czy nie dostaliśmy twego błogosławieństwa?
- Milcz i słuchaj, śmiertelniku. Nie jestem martwy, lecz nie jestem też żywy. Nigdy nie żyłem, ponieważ nie mogę umrzeć. Wróćcie do swoich zajęć, a mnie pozwólcie obserwować.
KoĽlarz nie do końca wiedząc jak powinien się zachować po prostu skinął głową i zgodnie z prośbą nieśmiertelnego po prostu wrócił do stołu, za jego przykładem poszli zabobonni wieśniacy. Jednak tajemnicza postać budziła niepokój, nikt nie potrafił zachowywać się naturalnie. Gdy więc tylko nadszedł świt, a promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez chmury, ludzie rozpoczęli przygotowania do opuszczenia polany. W tym też momencie przybysz ponownie się odezwał.
- Widziałem wszystko co chciałem i wybieram tę młódkę na moją kolejną żonę.
Nieśmiertelny wystawił przed siebie rękę i palcem wskazał młodą dziewczynę, stojącą na uboczu. Zaczął się do niej zbliżać, naprzeciwko niego wyskoczył ojciec dziewki.
- Nie pozwolę! Zrób jeden krok, a zginiesz!
MężczyĽnie odpowiedział jedynie śmiech, tajemnicza postać znalazła się o krok od niego. W tym momencie ojciec wybranej dziewczyny wyszarpnął zza pasa nóż myśliwski i doskakując do nieśmiertelnego, pchnął nożem. Buchnęła krew, jednak odziany na czarno jegomość jedynie się zaśmiał i pojedynczym ciosem odtrącił ojca dziewki. Nie zajął się nawet wyciągnięciem ze swego ciała noża. Dziewczyna zaś stała, niczym zahipnotyzowana. Nie zareagowała ani, gdy nieznajomy zbliżył się do niej, ani gdy ją objął, nie zareagowała nawet, gdy ojciec kazał jej uciekać. Potem nastąpił jedynie błysk i ani po niej, ani po nieśmiertelnym nie został nawet ślad. Ludzie jeszcze długo szukali tropu tej dwójki, jednak niczego nie udało im się znaleĽć. Powiadają, że co kilkadziesiąt lat upiór pojawia się i porywa nową kobietę, zawsze w noc Dziadów. Rothe Lindes

Kultura i rozrywka

Król Olch

Halloween to czas, kiedy śpiących otaczają cieniste mary, upiory zaglądają w okna, a piekielne chochliki sieją niepokój w sercach. Wtedy też piękna i delikatna literatura ugina się pod ciężkim mrokiem, przytłaczająca atmosfera przenika się z lekkością pióra Goethego, który ukazuje, co może spotkać nieostrożnych podróżników nocą, w ciemnym lesie…
Któż jednak mógłby przełożyć to dzieło na nasz język?

Gdzieś tam z wiatrem kogoś niesie,
ktoś panoszy się po lesie.
Straszy ludzi swymi kłami
z różowymi nakładkami…


Któż mknie czarną nocą przez ciemność bez dna?
To ojciec z dzieciątkiem przy piersi swej gna.
Ściska je pewnie, koń rzuca się w cwał
Dziecko się trzęsło, choć tata je grzał.

- Mój synu! Dlaczego kryjesz swą twarz?
- Och Ojcze! Król Olch mknie z nami przez las.
- Król ze swą świtą już na nas nastaje!
- Synku, to mgła, tylko Ci się wydaje!

- ChodĽ do mnie mój chłopcze, znam ja zabaw wiele!
Sekretem się chętnie z Tobą podzielę!
Dam Ci mój płaszczyk i klejnotów moc!
Kwiatów na wianek zbierzemy przez noc!

- Tato! Czy Słyszysz? To Król na mnie woła!
Koronę ze swego oddać chce czoła!
- Cicho już, cicho dziecko najdroższe!
To wiatry i wichry wieją najsroższe.

- ChodĽ ze mną prędko, znikniemy w gęstwinie!
Wśród moich córek czas Ci upłynie,
Na tańcach i śpiewie, aż zbraknie wam sił,
Dogasa już płomień, co dotąd się tlił.

- Tato! Czy widzisz? To córki są króla!
- Nie! To światło księżyca tak hula!
To wierzba kształtami swymi Cię mami,
Nie bój się synku, jesteśmy tu sami!

- Czemu tyś głuchy na moje wezwania?
Strzeż się, bo dość mam już tego wołania!
Ojcze, to król schwycił me ramię!
Tchu mi brakuje, co teraz się stanie?

Ojciec się wzdryga, rumaka pogania
Dziecko swe ściska, syna osłania.
Koń kopytami uderza i bije,
lecz już za póĽno. Chłopczyk nie żyje. Johann Wolfgang von Goethe | Sanjuro Sadatake


Menoa rysuje