22
Światła nad Nithalprzedziwna ekspedycja
Nithal Niemalże od początku Nowego Roku nad jednym z południowych miast obserwowano dziwne zjawiska, które przyprawiały o bezsenność niejednego naukowca. Prawie każdej nocy - na tle tak rozgwieżdżonego, jak i zachmurzonego nieba - obserwowano pięć kul światła, które przemieszczały się razem zupełnie tak, jakby były powiązane jakąś sztywną konstrukcją. Przybierały zawsze tę samą formację - literę "V" z jednym punktem świetlnym na czubku i dwoma na każdym z ramion. Ruchy wykonywane przez konstelację na nieboskłonie były nieregularne, bardzo gwałtowne. Cechowały je niebywałe prędkości i zdolność do prawie natychmiastowego zatrzymania. Co więcej, według relacji niektórych mieszkańców Nithal, pomiędzy kulami światła nie było widać gwiazd, tak jakby łączyły je więzi jakiejś mrocznej chmury, co wyjaśniałoby magię lub wspomnianą wcześniej sztywną konstrukcję Nikt nie wie, kto byłby w stanie wyczarować tego typu efekt na tak rozległej przestrzeni, lub też stworzyć fizyczny obiekt, wiedziony przez dziwny blask. Od czasu pierwszych obserwacji omawianego zjawiska, z gospodarstw w okolicy zaczęły znikać udomowione zwierzęta, wielkością nie przekraczające dużego psa. W miejscu porwań znajdywano odciski łap niezidentyfikowanej bestii. Tylne kończyny były masywne, miały trzy palce z przodu oraz dwa wychodzące z boków skierowane w przeciwnym kierunku, a do tego niewielki paluch przy pięcie. Przednie odciski wskazywały na coś podobnego do ludzkiej dłoni - masywny kciuk umiejscowiony jak u człowieka, dalej dwa palce długie na około dwadzieścia centymetrów oraz dwa o połowę krótsze. Co więcej, o ile chód bestii odbywał się na czterech łapach, to manewry w pobliżu miejsca porwania wskazywały na poruszanie się jedynie poprzez tylne kończyny. Naukowcy z Uniwersytetu w Nithal oraz funkcjonariusze Elendaru wydali jednogłośną opinię, iż prawdopodobnie, śledzona istota była humanoidem. Nie minęło wiele czasu nim świadkowie dostrzegli przemykającą bestię. Mówili o włochatej, niczym nie odzianej kreaturze wielkości dorosłego mężczyzny, zgarbionej, z wielką głową na dość cienkiej szyi. Opis twarzy jest jednak zdecydowanie bardziej przerażający: ogromne, demonicznie czerwone ślepia, które połyskiwały w blasku księżyca, a także ledwie widoczny, niewielki pysk. Po sporządzeniu rysunków na bazie zeznań mieszkańców Nithal i okolic, naukowcy doszli do wniosku, iż kreatura musiałaby odżywiać się głównie niewielkimi roślinami, gdyż rozmiar oraz kształt aparatu gębowego nie pasowały do charakteru drapieżnika. Porwania zwierzyny zaprzeczyły jednak tej hipotezie. Elendar postanowił zastąpić ją dość śmiałym stwierdzeniem: istota pić musi krew lub płyny z wnętrzności, na przykład żółć. Tłumaczyłoby to dwa długie palce zdatne do dłubania w ciele, a także niewielki otwór gębowy wyposażony w kły lub dodatkowy aparat kłujący. W celu wyjaśnienia sprawy, w połowie lutego zarządzono wysłanie małej ekspedycji, której powierzono zbadanie tropu oraz wyśledzenie bestii i, jeżeli będzie to możliwe, ujęcie jej. Na wniosek naukowców z niwersytetu, do akcji powołano jednego funkcjonariusza Nocturnus Oris Custodia, a także minimum dwóch cywili. Hybrydowego wypadu dokonał Materios Dragonius, generał reprezentujący N.O.C., a także Zaeur wraz Seraffimem, mający za zadanie prowadzić bezstronne obserwacje i wspierać żołnierza w misji. Po godzinie działań, cała trójka znalazła się w jednej z jaskiń, na południowy-wschód od murów Nithal. Swąd zwłok zaprowadził ekipę do truchła psa leżącego pod ukruszoną ścianą - zginął zapewne od mocnego ciśnięcia nim w skałę. Ciało pozbawione było jednak krwi, a powłoka skórna zwierzęcia była |
delikatnie uszkodzona w okolicach wątroby, co stanowiło potwierdzenie tezy o odżywianiu się krwią i żółcią. Nie minęło wiele czasu, jak dowódca ekspedycji usłyszał szmer w jednym z korytarzy odchodzących od miejsca znalezienia ofiary. Oddawszy strzał z kuszy, cała trójka usłyszała nieludzki, przerażający ryk i dostrzegła, iż zgarbiona istota pomknęła w stronę wyjścia z jaskini.
Seraffim, Zaeur oraz Materios rzucili się w pogoń. Z początku wykorzystywali ślady zielonej posoki, a potem odciski łap bestii w śniegu. Przebiegłszy niemały fragment traktu, członkowie ekspedycji dotarli w miejsce przedziwnego zdarzenia: ślad nagle urwał się, wcześniej lekko zagęszczając. Jeden z badaczy zdążył jedynie podnieść wzrok na ogromne, pozbawione liści drzewo, górujące nad miejscem przerwania tropu. Nim generał zdążył choćby krzyknąć komendę odwrotu, owłosiona istota zeskoczyła wprost na Zaeura, przygwożdżając go do ziemi i próbując zranić szponami dłuższych palców. Pozostali rzucili się na pomoc, próbując w jakikolwiek sposób zranić bestię. Jej skóra okazała się jednak niebywale trudna do przebicia, co było typowe raczej dla twardych łusek, aniżeli elastycznej powłoki pokrytej sierścią. Gdy wojacy strącili kreaturę z zaatakowanego mężczyzny, otulił ich zimny blask, zupełnie różny od tego, który znamy z lamp czy pochodni. Bronie członków ekspedycji wyrwało z pochew i dłoni, uzbrojenie szarpnęło się na ich ciałach zupełnie, jakby coś nagle poczęło przyciągać do siebie metale. Obawiając się, iż ostra broń może niespodziewanie spaść, Dragonius zarządził odskok pod drzewo i przywarcie do pnia rośliny. Już po chwili światło stało się tak silne, iż nie sposób było patrzeć na cokolwiek. Zamknięcie oczu również niewiele pomogło, przez co cała trójka skuliła się i skierowała twarze ku ziemi. Moment później uszy badaczy sparaliżował nieprzerwany, buczący dźwięk - bolesny w swej naturze i całkowicie zagłuszający wszystko wokół. Po kilkunastu sekundach wszystko ustało niczym płomień gaszonej świecy. Śnieg w okolicy szklił się. Można było wywnioskować, iż ta niewyobrażalna siła stopiła go nieznacznie w imponująco wielkim promieniu. Niestety - miejsce, gdzie raz ostatni zaobserwowano humanoidalną istotę, było całkowicie puste. Badacze nie stwierdzili żadnych śladów wokół, wykluczając ucieczkę lub ingerencję osób trzecich. Bestia dosłownie zniknęła. U członków ekspedycji zaobserwowano dziwne halucynacje oraz senne koszmary. Problemy trwały przez kilka pierwszych dni od spotkania z bestią. Dotyczyły one trudnych do opisania odczuć gwałtownego przyspieszania oraz hamowania, a do tego jakby lewitacji wśród gwiazd. Każdą z mar kończył nagły błysk zimnego, białego światła. Objawy te ustąpiły na szczęście i nie dręczyły więcej żadnego z badaczy. Uczeni Uniwersytetu w Nithal wciąż głowią się nad tym zajściem, kwalifikując je tak samo w ramach kryptozoologii, magii, jak i zjawisk nadprzyrodzonych. Nocturnus Oris Custodia nadała jednak całej sprawie "klasę X", odmawiając jednocześnie dalszego komentowania sprawy, argumentując ową decyzję tajemnicą wojskową. Gwardia Nithal |
Torneg znów na celownikuZapowiadał się spokojny wieczór. Jak na tę porę roku, było stosunkowo ciepło. Rynek oświetlono pochodniami, a grupa grajków zabawiała miejscowych śpiewem i tańcem. Los kolejny raz uświadomił jednak ludność Torneg, że nie mogą czuć się bezpieczni - mimo garnizonu posiadanego przez osadę.Wszystko zaczęło się od transportu, który prawdopodobnie miał za zadanie uśpić czujność strażników. Jeden wóz z towarem? Norma. Następne wydarzenia potoczyły się już z prędkością lawiny. Nim ktokolwiek zdołał zareagować, grupa wojaków z dzikich plemion wdarła się do miasta, atakując każdego, kto stanął im na drodze. Początkowo najeźdźcy mieli przewagę, rozkazy Anwarda ginęły wśród chaosu, wrzawy i ogólnego zamieszania. Doskonałe wyszkolenie strażników pozwoliło jednak na szybką organizację, a co za tym idzie, skuteczną walkę z wrogiem. W obronę Torneg zaangażowali się wszyscy - nie tylko garnizon Straży Cechowej - również część mieszkańców wraz z przebywającymi na rynku Navu oraz Korano. Dzięki połączonym siłom ochotników i zawodowców, skutecznie odarto atak bez większych strat, rannych było raptem siedmiu. Miasto, przez bliską współpracę z Gildią, stało się bardzo łakomym kąskiem dla wielu band, zarówno dla dzikich plemion, jak i rzezimieszków, których spotkać można na pobliskim trakcie do Eder. Zadać można pytanie, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby liczba strażników cechowych nie została ostatnimi czasy zwiększona do trzydziestu? Czy mniejsze siły byłyby w stanie skutecznie oprzeć się najazdowi? Nawet jeżeli tak, to jakim kosztem? Korano Ligatur Jesteśmy oddziałem specjalnym Gwardii Margonem, który posiada możliwość prowadzenia działań na terytorium całej krainy. Charakteryzuje nas nowoczesne uzbrojenie, skuteczność oraz bogata historia, której nie posiada żadna inna organizacja. Dziś troszczymy się o prawość oraz bezpieczeństwo cywili i ich mienia, tworzymy specyfiki wspierające medyków, a ponadto pielęgnujemy słowo pisane poprzez prowadzenie biblioteki czy wydawanie prasy.Kliknij tutaj i dowiedz się więcej! |
Zakon podburza obywateliJako, iż siedziba Zakonu Czerwonego Sokoła leży niedaleko miast północnego traktu, jego członkowie (potocznie zwanych Sokolikami) często odwiedzali Ithan, traktując je jako miejsce, gdzie odbywają się wszelkie istotne wydarzenia i ważne spotkania. Jednakże to, co działo się ostatnimi dniami, postawiło religijne zrzeszenie w nowym, o wiele gorszym świetle.Wieczorem, osiemnastego lutego, do miasta zawędrował garnizon braci zakonnych, zastawiając schody prowadzące na dziedziniec główny, przy okazji utrudniając ruch mieszkańcom. Na najwyższy stopień wszedł duchowny, który zaczął wygaszać mowy i kazania wychwalające Ermosa. Obok niego można było podobno zauważyć niejakiego Alexandra Colville - znanego z popełnienia morderstwa, którego okoliczności do dzisiaj nie są w pełni jasne. Tymczasem, treści płynące ze strony kapłana stawały się coraz bardziej ofensywne wobec mieszkańców. Świadkowie twierdzą, jakoby mówca miał grozić zebranym "wiecznym potępieniem i otchłanią". Sprawiło to, że tłum podzielił się na dwa obozy - popierających rację duchownego oraz tych, którzy byli przeciwni fanatycznym przemowom w środku Ithan. Tym samym, im bardziej skrajne były słowa kapłana, tym większe stawały się napięcia oraz sprzeciwy skierowane wobec Zakonu. Wtedy straż miejska zaczęła przygotowywać się do ewentualnego wyrzucenia głosicieli poza miasto. Sytuacja osiągnęła punkt ujścia kiedy jeden z niezadowolonych bywalców, elf imieniem Seraffim, rzucił niewinną śnieżką w stronę przemawiającego. Zakonnik, trafiony w twarz, wpadł we wściekłość na "nieludzi". Rozkazał swej obstawie ukarać sprawcę. Na ulicy zapanowała panika, kiedy garnizon żołnierzy Zakonu ruszył po Seraffima, spychając tłum z widocznie brutalnymi zamiarami. Zbrojni spod sztandaru Czerwonego Sokoła dojrzeli przy tym dwie inne ofiary - nimfę Hyperię i pół-wampira znanego jako Sanjuro Sadatake. Pracę straży - chcącej opanować sytuację - utrudniali pospolici obywatele, deklarujący się jako zwolennicy Ermosa. Sytuacja odmieniła się, gdy na drodze agresorów stanął jeden z zebranych na placu, Navu Vruzael. Wyposażony w maskę oraz strój ochronny, cechowiec rzucił granat neutralizujący w fanatyków. Początkowo czyn ten nie zwiastował niczego nadzwyczajnego - po chwili jednak cały garnizon zakonników był sparaliżowany przez drażniący i mocno swędzący, czerwony piasek. Tak obezwładnionych zakonników straż wypędziła poza mury Ithan i uspokoiła sytuację w mieście. Obecnie nie wiadomo czy komtur organizacji, Gorhamir Eldoris, wiedział o incydencie. Navu Vruzael |
Wokół mury Tornega pola Ithan wokół
Dywagacje społeczneByłem ostatnio świadkiem zmowy bibliotekarzy. Owe bestie, z pozoru miłe, kryją za kurtynami przetartych okularów i krzaczastych brwi dusze sadystów. Tu każdy bywalec biblioteki czy inny, typowy przedstawiciel grona miłośników średniej literatury, może rzec: «Ano, pióro jest potężniejsze od miecza. Ale o co mu chodzi? Pewnie dowiem się, czytając następne kilka akapitów». By nie poprzestać na bezpodstawnych dywagacjach, udałem się do bibliotek: miejskiej w Karka-han, uniwersyteckiej w Nithal, przykawiarennej w Tuzmer i - na koniec - tej w Ithan. W każdej z nich odprawiłem ten sam rytuał - wypożyczałem dwie lub trzy pozycje średniej grubości (ok. 1200 stron -co to dla takiego mola książkowego, jak ja), najlepiej Trousta, Baizaca i Wreugla. Siadałem tak, i udając, że zaczytuję się niesłychanie (oraz że mam poczucie przynależności do elity intelektualnej świata), obserwowałem przez wizjery maski kolejnych gości poszczególnych bibliotek. Tuzmer, bo tam udałem się na początku, nieco mnie zaniepokoiło - wśród około sześćdziesięciu ośmiu gości kawiarni (w tym siedmiorga dzieci w różnym wieku) czytali niemalże wszyscy. I to jak czytali! Widziałem wojownika (ach ten błysk w oczach) zaczytującego się w romansach pół-wampira z kobietą jego marzeń, kilkanaście gospodyń domowych uprawiających harlekiny oraz ballady, dzieci chętnie sięgające do najprzedniejszych zbiorów arcydzieł literatury światowej, kilku nobliwych przedsiębiorców z rodzinami (czyli typ ludzi, którego najbardziej nienawidzę), otoczonych powszechnym dostatkiem, szacunkiem i dorastającą |
dziatwą, którzy wraz ze swoją wesołą świtą tonęli wręcz w najnowszych, zamorskich księgozbiorach, niedostępnych jeszcze dla "zwykłych czytelników". Kwestia Ithan i Karka-han jest zgoła podobna, pomimo znaczącej różnicy w ilości odwiedzających. O ile przez bibliotekę w Karka-han przewinęło się przez sześć godzin przeszło dwa tuziny ludzi, tak w Ithan pojawił się jakiś jeden, niepozorny, czytelnik, który zabrał potrzebne mu materiały naukowe i przemknął chyłkiem do drzwi. Tak samo jak w Tuzmer, również tutaj wypożyczane (bądź czytywane na miejscu) książki były wysokich lotów, co mnie tylko cieszyło (chociaż ton niniejszego tekstu może świadczyć o czymś zupełnie innym), gdyż kształtowała się - pośród powszechnego alfabetyzmu - coraz szersza elita intelektualna północy. Na koniec udałem się do Nithal, gdzie skorzystałem z okazji i - oprócz oczywistego celu, w jakim tam przybyłem - uzyskałem pozwolenie na przeprowadzenie pewnego interesującego eksperymentu, którego wynik mnie jednak bardzo rozczarował. Oto podsumowanie moich obserwacji: ✔ Studenci w Nithal, jako jedni z niewielu bywalców tamtejszej biblioteki, czytują najszczerzej, gdyż jest to im potrzebne do nauki. ✔ Wbrew obiegowej opinii pióro nie jest potężniejsze od miecza - ten się nawet nie wyszczerbił podczas przecinania pióra na pół. I właśnie dlatego sądzę, że instytucja bibliotekarza jest pracą dla sadystów - pastwią się nad społeczeństwem, zawyżając jego wartość i poczucie przynależności do elity czytających. Anward |
Zadbaj o swe bezpieczeństwoCzęsto słyszy się o podróżnikach, którzy przybywają do naszej krainy z myślą o stałym osiedleniu się, lecz zaledwie po kilku dniach padają ofiarą przestępstw. Winne jest temu zbytnie otwarcie się na obce osoby bez wcześniejszego ich poznania. Wielu junaków zostało okradzionych przez pomniejsze łachudry lub wpadło w sidła grup przestępczych.Jeżeli jesteś nowym przybyszem i nie znasz poszczególnych mieszkańców, zawsze możesz skorzystać z publicznie prowadzonej kartoteki. Pozwoli Ci to sprawdzić tożsamość napotkanych towarzyszy oraz towarzyszek, abyś mógł uniknąć padnięcia ofiarą przestępstwa. Jednocześnie pamiętaj, iż każde wykroczenie lub poważniejszy występek - zwłaszcza w odniesieniu do Twojej osoby - zgłaszać należy do żołnierzy Nocturnus Oris Custodia. Ogłoszenie wydawcy
Nocturnus Oris Custodia, za pośrednictwem pododdziału Elednar, składa na ręce Gildii Cechów podziękowania za dobrowolne interwencje na terytorium Ithan oraz Torneg, które pomogły oddziałom regularnej straży w dbaniu o ład. Dowództwo pragnie także wyróżnić postępowanie Navu Vruzaela na łamach niniejszego pisma - oby każdy rycerz miał tyle odwagi, co ów mąż. |
Świetlana przyszłość dla junaków!Poszukiwane są osoby posiadające cenny dar lekkiego pióra! Damy i mężowie, którzy niedawno zawitali do krainy Nerthusa mogą zgołsić się do wspaniałego konkursu! Wymogiem jest posiadanie poziomu mniejszego niż czterdziesty. Więcej informacji odnajdziecie w tym miejscu.W ostatnim czasie do społeczności Ithan dołączyliHyperia (17 lat) - powabna, młoda nimfa o niepokornym charakterze wysyconym indywidualizmem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pomimo powierzchownej nieufności stanowi osobę nader ciepłą i życzliwą, co nie powinno zwieść nieprzyzwoitych mężów - niewiasta ta nosi przy sobie doskonale wyostrzony miecz, którym potrafi sprawnie władać.Sanjuro Sadatake (17 lat) - wysoki, szczupły pół-wampir o długich, brązowych włosach, które zwykle znajdują się w nonszalanckim nieładzie. Pomimo pewnej skromności, lubi dbać o swój wygląd, czego dowodzą czysta, aksamitna cera oraz umięśniona sylwetka, a także woń kardamonu, kolendry i doskonałej jakości tytoniu. Poczuciu humoru dopisują również szaty w rozmaitych barwach - od bieli, przez wesołe kolory, aż po czerń. Obecnie adept Akademii N.O.C. |