№4


10-03-2013 | Pod redakcją: Materiosa Dragoniusa


Informacje bieżące

Co ma wspólnego porwanie młodego Dragoniusa z obłąkaną kobietą?

Jednym z najgorętszych tematów ostatnich dni, było rzekome porwanie Nitreda oraz Desstirii, które okazało się jednak stanowić amatorsko przygotowaną intrygę. Oprawcy sporządzili list, żądając wypuszczenia Desevena w zamian za dwojga wymienionych, czyniąc przy tym dość spory błąd - jego forma była identyczna jak poprzednie.
Witam po raz kolejny, panie generale.
Tym razem mamy Nitreda, czy jak go tam zwiecie, oraz Desstirię. Chętnie oddamy i dzieciaka i panienkę, jeśli uwolnicie z więzienia w Nithal Desevena Lindesa. Nie chcemy niczego więcej, żadnych pieniędzy, w przeciwieństwie do ciebie. Uwolnijcie Desevena, a nikomu nic się nie stanie. Jeśli będziecie kombinować, szukać ich, to w następnej przesyłce otrzymacie ich głowy.
Miłego wieczoru, panie generale.
Całość pozwoliła ustalić, iż za tymże porwaniem stoi ta sama organizacja, która dopuszczała się podobnych przestępstw w przeszłości. Było to przełomowe stwierdzenie, bowiem pozwoliło ono wytyczyć obszar poszukiwań w okolicach Opactwa, wieży w Orlej Grani oraz Kamiennego Lokum. Wszystkich z wymienionych lokacji używano już niejednokrotnie, dlatego w czwartek, czyli dniu incydentu, przeszukano południowe obszary Ithan i okolic. Nazajutrz funkcjonariusz N.O.C. wraz z dwoma Strażnikami Miejskimi wyruszył do starej wieży, a później skierowali swe kroki w kierunku Eder.
Przekradłszy się przez miasto zbirów w szatach kultystów - wykorzystując przy tym okrężne ścieżki - strażnicy dołączyli do dwóch kawalerzystów posłanych z Nithal. Sama akcja odbicia zakładników przebiegła szybko, choć nie bezproblemowo. Wyzwoleni, konno dotarli do Mythar, natomiast SM wraz z Nocarzem przybyli do wioski znacznie później: ranni, skrajnie wyziębieni i wykończeni. Dochodzenie wykazało, iż wraz z grupą przestępczą współpracowały Desstiria oraz Allimesa, które obecnie znajdują się w areszcie, aż do czasu zakończenia dochodzenia. Sprawy skomplikowały się bardziej, gdy na jaw wyszło, iż to nie Deseven winny jest śmierci Ellis Eneverian, zamordowanej w bestialski sposób dwudziestego czwartego lutego. Desstiria, wyznawszy winę, wytłumaczyła swe postępowanie słowami: "Po prostu spodobał mi się jej krzyk.", a dalej: "Mam duszę demona."
Uwzględniając ten fakt, kara więzienia wymierzona Desevenowi, została skrócona o trzy tygodnie (poprawka na wyrok zostanie naniesiona wraz z wydaniem dokumentu przeciw wspomnianej oprawczyni).
Losy Allimesy zostaną sprecyzowane po przeprowadzeniu szczegółowego przesłuchania. Obu kobietom grożą wysokie kary, a ponadto poszukiwane są wszystkie inne, zamieszane w porwanie osoby. Wszelkie informacje związane z opisanymi wydarzeniami prosimy niezwłocznie kierować do generała N.O.C., gwarantujemy anonimowość. Gwardia

Incydent w karczmie

Trzeciego marca w godzinach wieczornych doszło do napaści w karczmie "Pod liściem dębu" na niejakiego cywila Vena Vindura. Poszkodowany zeznaje iż udając się do karczmy "po wino i piwo" został zaatakowany przez złoczyńcę o imieniu Gianel. Odrzuciwszy bronie rozpętała się walka na pięści, którą ostatecznie wygrałby Vindur, gdyby nie zjawienie się pewnego Nekromanty. Co prawda tuż po przybyciu jedynie zasiadł przy stole, jednakże był z nim jeszcze pewien nieumarły. Potyczki trwały do przypadkowego przybycie znanego starca, Dzięgiela Litwora - dawnego dyrektora Akademii - jak i Nurcei, mniej znanego topornika. Po chwilowym pojedynku, podczas którego pokonany został między innymi nieumarły jak i Vindur starzec wyskoczył przez okno i poinformował o napaści funkcjonariuszy N.O.C. W budynku natomiast powstało zamieszanie. Napastnicy zabrali błyskawicznie Venego jako zakładnika i sami zabarykadowali się na najwyższym piętrze budynku. W tym samym czasie do karczmy wbiegli: Materios Dragonius i Altair La Ahad, po czym za przewodnictwem Dzięgiela Litwora wtargnęli na piętro. Nekromanta umknął przez okno i opuścił miasto. Jego tożsamość do teraz nie została zdemaskowana, choć podobno zranił się w rękę. Nastała kolejna walka, podczas której złapano obydwu pozostałych łotrów, tzn. Nurceę Bishsa i Gianela. Obydwaj wyszli z tej walki z wieloma ranami. Zraniony został również Dzięgiel Litwor. Ostatecznie zamieszanie przeniosło się do baraków, gdzie po opatrzeniu rannych, rozbrojeniu łotrów i ich ukaraniu zakończono ową sprawę. Aherd


Poszukiwany


Earnil za zbrodnie przeciw cywilom i straży, pozbawiony jest praw przysługujących obywatelowi Margonem:
-Inni nie mają obowiązku udzielenia mu pomocy przedmedycznej.
-Za atakowanie wymienionego nie zostaną wyciągnięte konsekwencje.
-Przywłaszczenie jego mienia nie będzie ścigane.
-Zeznania tej osoby w sprawach grup przestępczych uznawane są za wątpliwe.
-Doprowadzenie wymienionego przed wymiar sprawiedliwości zostanie nagrodzone.
Ponadto za handel, kooperację czy utrudnianie postępowania wobec poszukiwanego egzekwowane będą odpowiednie sankcje.

Wydarzenia minionej Iskierki


Podczas ostatniego balu doszło do sporów oraz ostrej wymiany ciosów. W nierównej walce, podczas której Mysver zaatakowany został przez tchórzliwych, niehonorowych: Nurceego Bishę i Gianela wraz z towarzyszami, stracił dobra w postaci uzbrojenia i oporządzenia.
Warto zaznaczyć, iż nie jest to ich jedyny występek, bowiem Ci dwaj nadmienieni byli już karani, w tym także konfiskatą broni. Gwardia zaleca baczyć na te osoby, gdyż analizy ich zachowań wskazują na skrajną głupotę, brak odpowiedzialności lub długotrwałe otępienie.

Ostatecznie zbójcy zostali sprawiedliwie ukarani.

Publicystyka

Szturm na Ithan - opowiadanie Ceelmah'a


Dzień pierwszy


- I to jest cały plan? - spytałem.
- Tak - odpowiedział spokojnie kapitan Linard.
- Czy to jest w ogóle opłacalne? Zginie wiele osób, a jak wiesz, Ithan jest siedzibą żebraków, biedaków i bezdomnych. Dodatkowo po ataku mogą wezwać posiłki z Karka-han. Czyż nie korzystniej będzie uderzyć na Torneg? Pola uprawne, młyny. Na pewno byłoby prościej niż na Ithan.
- Zaufaj mi. Wiem co mam robić.
- Ale dlaczego akurat Ithan?
- Nie będę ci teraz tego tłumaczył. Chcesz mi pomóc czy nie?! - krzyknął ze złością Linard.
- Niech będzie... Nie biorę za to wszystko odpowiedzialności - odpowiedziałem pokornie.
- Zacznijmy od czegoś prostego. Przynieś mi mapę Ithan.
- Planowałeś ten atak bez mapy?
- Swego czasu byłem tam na służbie, znam to miasto. Idź już po tę mapę. Tutaj jest twój budżet.
To mówiąc, kapitan podarował mi grubą sakwę.
- Pamiętaj, że musi wystarczyć ci na całą misję!
Zmuszony byłem odejść. Tylko gdzie mam iść? W głowie szamotały mi się imiona: Erkor, Slin i wiele innych, zamorskich kartografów. Erkor? Niee. Droga do Tuzmer nie wchodzi w grę. Szakale rozszarpałyby me ciało, nim zdążyłbym krzyknąć. Slin? Może nie ta jakość, ale w czasie wojny niczym nie pogardzę. Wyruszam z rana.


Dzień drugi


Poprzedniej nocy zatrzymałem się w Zajeździe pod Złamanym Dukatem. Do końca życia zapamiętam smak ich białego wina. Senny i półprzytomny musiałem wyruszyć pieszo do Karka-han. Niestety na czas wojny Plan Astralny zawiesił swoje usługi. Może i mroczne elfy są wyśmienite w sprincie, jednak zupełnie nie nadają się do dłuższego podróżowania. Po kilkunastu milach drogi przekroczyłem bramy Eder. Brr... Nigdy nie lubiłem tego miejsca. Każda twarz wydaje się wroga, masz uczucie, że każdy przechodzień może wbić ci sztylet w plecy. Wszedłem do Posępnego Czerepu. Ludzie krzywo na mnie patrzyli, nawet pijacy odsuwali się ode mnie. Wiedziałem, że nie jestem tam mile widziany, wolałem więc nie zostawać w mieście, a tym bardziej w nim nocować. Strach zwyciężył ze zmęczeniem, udało mi się jednak kupić na zapas trochę wina. Wciąż wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje, że ktoś podąża za mną krok w krok. Czym prędzej wyszedłem z Eder. Mimo, iż w okolicach tej ponurej mieściny grasuje wielu rabusiów, poza jej obrębem było mi lepiej. Skryłem się w cieniu drzew. Niczym cień pomknąłem aż do Orlej Grani. Dopiero tam padłem ze zmęczenia.


Dzień Trzeci


Drogi przede mną już niewiele. Szedłem marszowym tempem. Do Karka-han dotarłem pod koniec dnia. Bywałem tutaj nie raz, dlatego kojarzyłem rozmieszczenie budynków. Rozglądnąłem się i skręciłem w lewą uliczkę. Wkrótce ujrzałem dom z zielonym dachem i małymi oknami. Wpadłem do niego zmęczony.
- Witaj, Slinie.
- Witaj. Co cię do mnie sprowadza?
- Słyszałem, że można kupić u ciebie mapy.
- Owszem, posiadam ich wiele. Która cię interesuje?
- Potrzebuję odwzorowania Ithan.
- Mapa Ithan, mapa Ithan... zaczekaj, pójdę sprawdzić czy mam jakąś.
Kartograf udał się na piętro, lecz zaskakująco szybko stamtąd wrócił.
- Przykro mi. Nie mam w tej chwili takiej mapy.
- Przemierzyłem połowę Margonem aby tu dotrzeć! Dwa dni męczącej wędrówki... Nie mógłbyś wykonać takowej dla mnie? Mam trochę złota na zbyciu.
Zaraz też potrząsłem mą grubą sakiewką. Slinowi zaświeciły oczy.
- Wykonam ją dla ciebie za...
- Za?
- Za piętnaście tysięcy sztuk złota. - Kartograf wiedział jak bardzo jest mi potrzebna. Postanowił to wykorzystać.
- Aż tyle? - zdziwiłem się. Teraz żałowałem potrząśnięcia mieszkiem. - Niestety, chyba nic innego mi nie pozostaje.
- Będzie gotowa za trzy dni. Mam bardzo dużo zajęć.
- Za trzy dni? Wybacz, ale bardzo mi się spieszy.
- Czas to pieniądz. Wystarczyłaby malutka dopłata, a miałbyś ją już jutro.
- Ile ta dopłata będzie wynosić?
- Niewiele. Pięć tysięcy.
- Jestem zmuszony przystać na twą propozycję. Oto twoje pieniądze...
Wręczyłem kartografowi umówioną sumę.
- Dobrze. Wróć tu jutro o poranku. Do zobaczenia! - krzyknął z radością Slin, po czym zaczął liczyć swoje pieniądze.
- Do zobaczenia...
Gdy wyszedłem, było już bardzo ciemno. Na ulicy nie dostrzegłem żywej duszy. Znalazłem za to dziwnie połyskujący klejnot. Miałem pewność, że jest bardzo cenny. Natychmiast udałem się do Karczmy pod Złotą Wywerną i bez wahania wynająłem najdroższy apartament.


Dzień Czwarty


Obudziłem się bardzo późnym rankiem. Byłem wycieńczony całą drogą, a przecież trzeba było jeszcze wrócić... Całe Karka-han było zatłoczone. Wszędzie porozwieszano plakaty. Ponoć miał przyjechać jakiś sławny malarz.
Szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Z trudem przecisnąłem się przez tłum ludzi w kierunku kamienicy Slina. Otrzymałem od niego zamówioną mapę, toteż ruszyłem w kierunku bram w celu opuszczenia miasta.
- Stój! - krzyknął do mnie jeden ze strażników.
- Czego ode mnie chcesz? Nie widzisz, że się spieszę?
- Mamy obowiązek przeszukać każdego, kto chce przekroczyć tę bramę. Każdego kto chce wejść lub wyjść. Nasz arcymag poszukuje pewnej błyskotki.
Jak to możliwe? Jeszcze wczoraj wszedłem normalnie do tego miasta. Hmm... Było to przecież nocą. Nie potrzeba mi chyba mówić, jak uporałem się ze strażnikami. "Pożyczyłem" konia z tutejszej stajni. Może i nie był za szybki, ale mogłem oszczędzić siły. Wyjechałem do Nithal.


Dzień Piąty


Do Nithal dotarłem wieczorem. Natychmiast udałem się do kapitana.
- Przyniosłem mapę.
- Świetnie. Ile straciłeś pieniędzy? Co robiłeś przez te dwa dni?
- Dwadzieścia tysięcy. Jak to co? Wyruszyłem do Karka-han.
- Dwadzieścia tysięcy?! Miałeś udać się do uniwersytetu kupić mapę! Ty... - Linard ucichł. Wiedział, że zginął by z miejsca, gdyby powiedział za dużo. Taki po prostu jest człowiek. Odwaliłem za niego robotę, a on, zamiast mi podziękować, krzyczy na mnie.
- Co dalej? - spytałem. Miałem nadzieję, iż oszczędzi mi długich wędrówek.
- Uprowadzisz dowódcę straży Ithan. Tak, by ludzie myśleli, że to on odszedł. Napisz list pożegnalny.
Wziąłem pióro i kartkę. Skończony list pokazałem Linardowi.
- Przyprowadź mi go tu żywego. Nikt nie może cię zauważyć.
- Po co mam go uprowadzać? Myślisz, że nie znajdą zastępcy?
- Właśnie o to chodzi, że znajdą. Podeślemy naszego człowieka, wyglądającego identycznie jak on. Będzie wiedział jakie wydawać rozkazy.


Dzień Siódmy


Z workiem na plecach wszedłem do cytadeli. Czekał tam na mnie kapitan Linard.
- Dlaczego tak długo?
- Myślisz, że łatwo było wspiąć się na dach ratusza, po cichu otworzyć okno, bezszelestnie porwać kapitana straży, a później zamaskować wszystkie ślady?
- Tak. Łatwo było. Ja na przykład muszę użerać się z armią żołnierzy. Myślisz, że to nie jest trudne?
- Może i jest. Co mi do tego? Jakie są dalsze plany?
- Nasz "dowódca" jest już w drodze. Wyruszamy na Ithan za dwa dni o świcie. Przyjdź na Bagna Chojraków.


Dzień Dziewiąty


Przez całą noc nie mogłem zasnąć. Myślałem o losach tej bitwy. Gdy zaczynało świtać, wyszedłem w kierunku Bagien Chojraków. Stała tam armia Nithal. Usłyszałem dalszy plan - zaatakujemy od wschodu, Thuzal od południa, a wojska Werbin od zachodu. Niedługo po tym wyruszyliśmy. Szliśmy przez nieznane mi dotąd lasy i góry przez kolejne trzy dni.


Dzień Dwunasty


Około godziny osiemnastej weszliśmy do tajemniczego lasu rozpościerającego się między Ithan a Torneg. Nie było tu bezpiecznie, nie było też patroli straży. Z daleka widzieliśmy mury Ithan. Przy jednym z drzew stała duża skała, a na niej leżało... ciało "naszego" kapitana straży Ithan i podpis "Wśród was jest zdrajca". Po chwili zostaliśmy ostrzelani. W szeregach zapanował chaos. Padaliśmy jak muchy. Linard podszedł do mnie i dźgnął mnie nożem w brzuch. Oszołomiony padłem na ziemię. Najwyraźniej myślał, że to ja jestem zdrajcą. Pomylił się. Ostatnie, co zobaczyłem, to dwie strzały lecące w jego kierunku. Zemdlałem.


Dzień Czternasty


Obudziłem się w izbie chorych w Nithal. Przed sobą zobaczyłem doktora Limfecjusza.
- Witaj. W końcu się obudziłeś. Dwa dni temu przyniósł cię tu pewien mag w szarym płaszczu.
Spojrzałem na swój brzuch. Był opatrzony elfickimi bandażami. Wiedziałem, że ten mag to Mirxen. Tylko jak mnie tu przyniósł w jeden dzień? Chyba nigdy się tego nie dowiem.
- Co się stało z naszym wojskiem? Udało nam się podbić Ithan? Co z wojskami Thuzal i Werbin?
To mówiąc spróbowałem usiąść, lecz poczułem bardzo mocny ból, który przycisnął mnie do łóżka.
- Spokojnie. Nie powinieneś się ruszać przez nie mniej niż dwa tygodnie. Z tego, co mówił ten mag, armia Nithal poległa, a wojska Thuzal i Werbin podbiły miasto. Bardzo dużo osób zginęło. Kapitan Linard również stracił życie.
Ucieszyłem się, gdy usłyszałem dwa ostatnie zdania, jednak to, że nie będę mógł wychodzić stąd przez czternaście dni wzbudziło we mnie rozpacz. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać czy płakać. Zamiast tego usnąłem.


Dalsze losy Margonem


Po upływie kolejnych dwudziestu trzech dni, na Ithan uderzyło wojsko Karka-han. Bez większych szkód udało im się podbić miasto. Teraz nie opłacało się już planować na nie ataku - było prawie doszczętnie zniszczone, a liczba ludności zmniejszyła się niemal trzykrotnie. Kiedy wyzdrowiałem, udałem się do Mirxena. W podzięce za uleczenie oddałem mu klejnot, który niegdyś znalazłem w Karka-han.
- Skąd ty go masz? - zapytał zdziwiony.
- Leżał na ziemi, więc go podniosłem - odpowiedziałem z uśmiechem.
- To jeden z odłamków Sarhaalu, dużego klejnotu mającego wielkie właściwości magiczne. Kiedyś król rozbił go na części, aby pogodzić skłóconych książąt. Zapewne należał do arcymaga.
- Wiesz gdzie znajduje się reszta kryształków?
- Wiem wiele rzeczy, o których chciałbym nie wiedzieć.
- Wyruszamy jutro.

Różności


Pamiętaj chemiku młody, zawsze lej kwas do wody


Pododdział Elendar gorąco zaprasza osoby kreatywne, chętne do współpracy i pragnące rozwijać się w różnych dziedzinach nauki. Zapewniamy doskonałą atmosferę, wsparcie oraz lekcje dokształcające z zakresu technik chemii, alchemii, biologii czy podstaw kowalstwa.
U nas zdobędziesz doświadczenie oraz zawód, służąc przy tym dla dobra krainy.


Nocna kraina...


Przypominamy, że wzory kart postaci czy szczegółowe informacje o oddziałach N.O.C. znajdziesz w tym miejscu.